poniedziałek, 3 września 2012

Za co płacą młodzi? Za wiedzę czy "uprawnienia"?

Przy okazji "deregulacji" bardzo często słychać sprzeciw młodych adeptów zawodów regulowanych, którzy czują się oszukani.

Trudno im się dziwić.
Oto:
przyszli notariusze "inwestują" ok. 15.000 zł i 4 lata życia.
przyszli adwokaci "inwestują" ok. 20.000 zł i 3 lata życia.
przyszli rzecznicy patentowi "inwestują" ok. 30.000 zł i 3 lata życia...
itd. itp.

Tu warto postawić sobie pytanie - W CO INWESTUJĄ MŁODZI ADEPCI ZAWODÓW REGULOWANYCH ???

W wiedzę czy "uprawniania zawodowe" ?

Odpowiedź pośrednio wynika... ze "sprzeciwu młodych" !!!

Oto gdyby była to inwestycja w wiedzę - młodzi adepci zawodów regulowanych aż tak nie obawiali by się "deregulacji'. Przecież tak drogie i "profesjonalne" szkolenie powinno gwarantować odpowiednią "przewagę konkurencyjną" na rynku - a co za tym idzie, zapewniać spokój jego uczestnikom. Tymczasem jeszcze nie słyszałem ANI JEDNEGO głosu młodego adepta zawodu regulowanego, który (wierząc w profesjonalizm odbytego szkolenia) byłby spokojny o swój udział w ewentualnym wolnym rynku po jego deregulacji.

Swoimi obawami młodzi adepci zawodów regulowanych jednoznacznie wskazują, iż są to koszty "papierka", który daje prawo do uczestnictwa w podziale zmonopolizowanego rynku !

A jak to działa na wolnym rynku ?

Można to prześledzić w dowolnym zawodzie, gdzie usługodawcy zdobywają jak najlepsze kwalifikacje nie po to aby mieć "papierek", ale po to aby skutecznie konkurować na rynku! Studenci wiedzą, że "marne" uniwersytety i "marne" studia podyplomowe, dają szansę na "marne" zatrudnienie. Dlatego uczelnie starają się o jak największy poziom swoich studiów i kursów.
Nigdy nie słyszałem o młodych adeptach wolnorynkowego zawodu, którzy z faktu odbycia (nawet drogiego) szkolenia domagaliby się pracy. Takie sytuacje (poza zawodami regulowanymi, gdzie kształci się "dla papierka") są nawet nie do pomyślenia.


Dlatego czas zakończyć tą fikcję "edukacji dla papierka", to jest bardzo drogiej inwestycji w przygotowanie do egzaminu zawodowego, czynionej tylko po to aby później zwróciła się w postaci "zawyżonych stawek monopolistycznych" (które płacimy... my, Klienci). Można narzekać na poziom studiów prawniczych (domagając się jeszcze bardziej drobiazgowych egzaminów zawodowych) - tyle, że to właśnie system nauki "dla papierka" powoduje tak niską jakość kształcenia na kierunkach gdzie kształci się do "zawodów regulowanych". 

To samo dotyczy dalszej edukacji wykonujących "zawody regulowane".
Jeszcze nie tak dawno, podnoszenie kwalifikacji wśród Adwokatów czy Radców Prawnych było rzadkością.
Problem urósł do tego stopnia, że kilka lat temu wprowadzono obowiązek podnoszenia kwalifikacji zawodowych (pod rygorem dyscyplinarnego wykluczenia z zawodu), rozliczony w formie tzw. "punktów edukacyjnych".

NA KONIEC PEREŁKA:
W regulowanych zawodach prawniczych już znaleziono furtkę na zdobywanie "punktów edukacyjnych" bez zbytniego przemęczania się. Furtka ta nazywa się e-learning (jak to wygląda w praktyce można prześledzić sobie na stronach poszczególnych korporacji zawodowych). 


2 komentarze:

  1. W Polsce chodzi o to, żeby nie kształcić praktyków.

    Związane jest to z tym, że wszyscy muszą zarobić na młodych niedojnych cielakach.
    System jest przegnity do szpiku kości, a odpowiadają za niego m. in. profesorowie ( ze starej nomenklatury, często uwikłani w układy), którzy zarabiają na podręcznikach i dają bzdurne wykłady niewnoszące nic do "nauki" zawodu.

    W następnej kolejności korporacje, które serwują na tych szkoleniach mało zjadliwą papkę teoretyczną, bo trzeba zapytać np. aplikanta. Czy ty aplikancie radcowski czy adwokacki uczyłeś się dziś na szkoleniu jak napisać dobrą apelację, skargę kasacyjną czy skargę o wznowienie postępowania ?

    W te cielaki inwestują naiwne rodziny ( jeśli taki osobnik nie ma koneksji rodzinnych ).

    Z moich obliczeń wynika, że łączny koszt wykształcenia na nic nieuczących aplikacjach jest o wiele wyższy i sięga około 60.000,-zł ( opłata, składki, dojazdy, wyżywienie ).

    Skutkiem tego jest, że później ukazują się artykuły radcy prawnego, który wprowadza w błąd setki tysięcy przedsiębiorców jakoby nie musieli się obawiać wyroku zaocznego w procedurze cywilnej.

    Pytanie tylko po co karmić korporacje, skoro można się przez nie przebić ?

    OdpowiedzUsuń
  2. http://summumius.wordpress.com/2012/09/05/bursztynek-bursztynek-choc-nie-znaleziony-na-plazy/#comment-231

    Przeciwnikiem deregulacji nie są również sędziowie, bo na co dzień mają do czynienia z niekompetencją orłów temidy. Wierzę w to, że prawda zwycięży, a pomogą w tym również klienci, którzy postawią na jakość obsługi prawnej, a nie bylejakość..

    OdpowiedzUsuń