piątek, 29 marca 2013

Jak powinna przebiegać deregulacja ? ("Asymetria cz. 3").

W ramach kolejnego odniesienia do artykułu pana Pawła Dobrowolskiego, Prezesa fundacji Leszka Balcerowicza FOR (poprzednie wpisy zatytułowane jako "Asymetria"), rozpoczynam cykl "Jak powinna przebiegać deregulacja".

Przypominam, że pan Paweł Dobrowolski zaproponował następujące etapy prac nad deregulacją:
1. Jaki cel miały spełnić regulacje tworzące korporację. 
2. Jakie rzeczywiste skutki mają regulacje tworzące daną korporację
3. Jak rozwiązano ten problem w innych krajach. 

Ja proponuję nieco "rozszerzone" (i bardziej uszczegółowioną) procedurę:
1. Identyfikacja regulacji pro-korporacyjnych (np. przepisów ograniczających wolność wyboru klientów, wyłącznie na rzecz członków jedynie słusznej korporacji zawodowej).
2. Ocena jaki cel miały spełniać regulacje pro-korporacyjne.
3. Ocena jakie są rzeczywiste skutki regulacji pro-korporacyjnych.
4. Analiza regulacji obowiązujących w innych krajach oraz w Polsce w innych zawodach.
5. Propozycja zmian.

Jedynie skrótowo (każdy z punktów szczegółowo opiszę w odrębnych wpisach):

AD 1 - regulacje pro-korporacyjne.
Identyfikacja regulacji pro-korporacyjnych to kluczowa sprawa aby przystąpić do rozmowy o deregulacji. W szczególności aspirujący do roli czołowych "deregulatorów": min. Gowin, pos. Wipler czy pos. Sejnfeld uznali za "pewnik", że problemem są "ustawy korporacyjne" (w których rzekomo trzeba "pogrzebać" aby uznać "deregulację" za dobrze spełniony obowiązek). To jednak jest "pseudo-deregulacja", która z punktu widzenia klientów jest całkowicie bez znaczenia !
Problemem wcale nie są ustawy korporacyjne (tj. ustawy ustanawiające prywatne stowarzyszenia zawodowe i zastrzegające dla członków tego stowarzyszenia określoną nazwę). Stowarzyszanie się wolnych i dorosłych osób, wykonujących ten sam zawód nie jest niczym nagannym.
Problem to "poukrywane" regulacje pro-korporacyjne, ustanawiające określone przywileje (monopole) na rzecz członków tych stowarzyszeń, kosztem klientów (ich wolności i... ich kieszeni).
Wbrew pozorom identyfikacja tych "regulacji pro-korporacyjnych" wcale nie jest prosta. Raz może to być regulacja w zakresie procedury przed Sądem czy Urzędem (tak np. zawody prawnicze), innym razem bezzasadne i nadmiernie formalistyczne wymogi prawa cywilnego lub handlowego (tak np. notariusze), innym razem regulacja karna (tak np. przewodnicy), innym razem nawet... brak regulacji (tak np. syndycy i brak prawa zgromadzenia wierzycieli do ustanowienia własnego, dowolnego syndyka).

AD 2. - cel regulacji pro-korporacyjnych.
Choć to z pozoru łatwe zadanie, może przysparzać wielu problemów, szczególnie, że często cel regulacji pro-korporoacyjnych jest mocno nieaktualny lub nawet całkowicie zapomniany (np. przewodnicy miejscy i cenzura przekazywanych treści albo maklerzy i możliwość ujawnienia informacji w toku "ręcznego" przekazywanie zleceń na giełdę). Często tego celu jawnie nie ma. Nie należy zapominać, że choć same stowarzyszenia zawodowe mają nieraz tysiące lat, to nowożytne regulacje pro-korporacyjne są wymysłem faszystowskim. To włoscy faszyści uczynili "koporacjonizm" częścią swojego ustroju i ustalili, że na korporacje zawodowe przerzucają część obowiązków państwa, jednocześnie przyznając im określone przywileje - np. na korporację adwokacką postanowili przerzucić obowiązek świadczenia pomocy prawnej dla ubogich bez obciążania budżetu państwa, w zamian za przyznanie tej korporacji monopolu na świadczenie pomocy prawnej dla pozostałych klientów (z prawem pobierania od nich mocno zawyżonych stawek, uwzględniających haracz monopolowy - co z nawiązką rekompensowało adwokatom straty ponoszone na świadczeniu pomocy prawnej dla ubogich). 
Nie mniej, kwestię "celu regulacji pro-korproacyjnych" można łatwo rozwiązać. Poszukując celu danej regulacji pro-korporacyjnej, należy się skupić wyłącznie na 5 dopuszczalnych celach ograniczenia wolności obywateli w demokratycznym państwie prawa, zgodnie z art. 31 ust. 3 Konstytucji RP:
1) Ochrona bezpieczeństwa lub porządku publicznego Państwa,
2) Ochrona środowiska,
3) Ochrona zdrowia,
4) Ochrona moralności publicznej,
5) Ochrona praw i wolności innych osób.
Jeśli cel danej regulacji pro-korporacyjnej nie mieści się w powyższym katalogu, bezzasadnym jest poszukiwanie jej historycznego celu, gdyż i tak będzie on niedopuszczalny w demokratycznym państwie prawa w świetle Konstytucji RP.

AD 3 - ocena skutków regulacji pro-korporacyjnych.
Tu, co istotne, należy ocenić zarówno korzyści jak i potencjalne zagrożenia dla rynku i klientów!
A jak pokazują badania mogą to być zagrożenia niebagatelne !!!
Tak pokazują cytowane przez mnie wcześniej amerykańskie badania, zgodnie z którymi im większe i bardziej restrykcyjne regulacje zawodowe elektryków w danym stanie USA, tym więcej zgonów z powodu porażenia prądem (z powodu braku dokonywania drogich napraw instalacji elektrycznej i prowadzenia ich samodzielnie przez użytkowników). Badania te są niezwykle wymowne i powinny dać do myślenia nie tylko zwolennikom regulacji zawodu elektryka, ale też wszystkich innych zawodów (które to regulacje zawodowe, są zagrożeniem dla klientów) !!!
Więcej na ten temat pisałem szeroko w cyklu "Efekt Cadillaca".

AD 4a - przykłady innych krajów.
Poza przytoczeniem rozwiązań w innych krajach, warto również szczerzej opisać skutki regulacji zawodowych w danym kraju.
Dlaczego zawsze mają być to kraje gdzie regulacje zawodowe "trzymają się mocno" (z historycznego punktu widzenia), typu Włochy czy inne gospodarki unijne zmierzające do gospodarczej przepaści.
Dlaczego usilnie pomija się przykłady krajów północnej europy - które kryzys gospodarczy omija.
Dlaczego, dyskutując o deregulacji zawodów prawniczych, usilnie pomija się np. przykład Skandynawski (gdzie klient może swobodnie korzystać z usług Adwokatów i nie-Adwokatów) - które to kraje mają wymiar sprawiedliwości oceniany najlepiej na świecie (np. przez Bank Światowy). 
Dlaczego, dyskutując o deregulacji zawodów architektonicznych, usilnie pomija się np. przykład Holenderski (gdzie inwestor może swobodnie korzystać z usług Architektów i nie-Architektów). - który to kraj, pod względem krajobrazów i ładu architektonicznego przoduje w zestawieniach turystycznych.

W tym miejscu warto zwrócić uwagę na kraje UE, aby ostatecznie rozprawić się z usilnie wpajanym nam przez polityków, absurdalnym argumentem "sprzeczności deregulacji z prawem UE".
Zgodnie z Traktatami Unijnymi, UE popiera wolność świadczenia usług i wolność klientów wyboru prywatnego usługodawcy! Szczątkowe regulacje dotyczące tzw. "zawodów sektorowych" (wprowadzone na skutek lobbingu korporacji zawodowych z krajów gdzie te korporacje są silne) regulują jednie zasady przepływu usługodawców do krajów które takie regulacje posiadają z krajów gdzie tych regulacji nie ma. I tyle. Żaden przepis unijny nie nakazuje krajom Unii wprowadzenia regulacji pro-korporacyjnych (co musiałoby skutkować natychmiastowym wykluczeniem z Unii np. Krajów Skandynawskich, Krajów Nadbałtyckich, wspomnianej Holandii i innych krajów które takich regulacji nie posiadają praktycznie wcale !). 

AD 4b - polskie przykłady innych zawodów. 
W części obszarów zawodowych (gdzie pieniądze są znacząco mniejsze), pomimo odpowiedzialności, wiedzy, braku możliwości zweryfikowania jakości usług (i innych rzekomych przesłanek konieczności uregulowania danej działalności zawodowej) - regulacji... nie ma (czego nam zazdroszczą w innych krajach). I to działa! Przykłady: psychoterapeuci, masażyści, dietetycy itd. itp.
Ponadto nasza "Rzeczpospolita Korporacyjna" to kraj pełen paradoksów, co również warto wziąć pod uwagę. Np.:
- dwa podobne zawody: Doradca Podatkowy (uprawnia do reprezentowania klientów przez Urzędem Skarbowym) oraz Rzecznik Patentowy (uprawnia do reprezentowania klientów przez Urzędem Patentowym) - a regulacje całkiem inne (Rzecznicy Patentowi wydają się być zawodem bardziej chronionym niż Adwokaci i Architekci razem wzięci!).
- aby zostać w Polsce lekarzem wystarczą studia i egzamin końcowy (Test, gdzie wymagane jest tylko 56% poprawnych odpowiedzi). Efekt jest taki, że w naszym pięknym kraju trudniej zostać nawet.... Bibliotekarzem (nie mówiąc już o zawodach prawniczych typu: Radca Prawny, Adwokat, Notariusz - które, w przeciwieństwie do profesji Lekarza, wymagają długich lat dodatkowej nauki po studiach, kilku egzaminów państwowych itd. - dlaczego... "jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o...").

AD 5 - propozycja zmian.
Po rzetelnym przejściu punktów od 1 do 4, to już tylko formalnością wydaje się, aby przygotować odpowiednie rozwiązania legislacyjne (choć niekoniecznie dla legislatorów min. Gowina, którzy z jednej strony, z powołaniem się na rzekome zapisy Konstytucji RP, broną zaciekle regulacji korporacyjnych w zawodach prawniczych, tworząc jedynie wyłom dla... samych siebie, a z drugiej strony przygotowują niekonstytucyjne rozwiązanie, zgodnie z którym, ograniczenia wykonywania zawodu taksówkarza będą ustanawiane nie w ustawach, jak wymaga tego Konstytucja RP, ale w aktach prawa miejscowego poszczególnych miast).

wtorek, 26 marca 2013

"Mina-pułapka" mec. R. Kalisza

Jak donosi prasa min. J. Gowin "odkrył" w Konstytucji RP art. 65 ust. 1: "Każdemu zapewnia się wolność wyboru i wykonywania zawodu oraz wyboru miejsca pracy. Wyjątki określa ustawa." - który ma zamiar uczynić motywem przewodnim planowanej deregulacji.

Wspaniale, że min. Gowin - czołowy "deregulator" - wreszcie przeczytał Konstytucję RP. Szkoda tylko, że szukając podstaw konstytucyjnych do planowanych działań "wchodzi w buty", w które już wielu weszło przed nim !!!

Art. 65 ust. 1 Konstytucji, rzeczywiście jest wspaniały - i pozornie może stanowić podstawę deregulacji. Jednak nie można zapominać, iż domniemanym autorem przepisów "korporacyjnych" w Konstytucji RP jest mec. R. Kalisz (SLD), który takich błędów nie popełnia.

Dyskusja o art. 65 ust. 1 Konstytucji RP jako podstawie do deregulacji już się w Polsce toczyła, i to... aż 10 lat temu !!!

Rozpoczął ją, istniejący w latach 2003-2008 portal www.art65.org (założony przez Michała Kłaczyńskiego i Stowarzyszenie Praw Człowieka im. Haliny Nieć), dziś już dostępny tylko dzięki internetowym archiwum (np. www.archive.org) .

Nie wdając się z zbędne szczegóły - konstytucjonaliści "przekreślili" tą drogę - wskazując na bardzo sprytną konstrukcję art. 17 Konstytucji.

Art. 17.

  1. W drodze ustawy można tworzyć samorządy zawodowe, reprezentujące osoby wykonujące zawody zaufania publicznego i sprawujące pieczę nad należytym wykonywaniem tych zawodów w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony.
  2. W drodze ustawy można tworzyć również inne rodzaje samorządu. Samorządy te nie mogą naruszać wolności wykonywania zawodu ani ograniczać wolności podejmowania działalności gospodarczej.

Jak rzekomo wynika z podkreślonego fragmentu (ust. 2, zdanie drugie), interpretowanego a contrario, Samorządy Zawodowe (korporacje reprezentujące "zawody zaufania publicznego") określone w ust. 1 mogą naruszać wolność wykonywania zawodu i ograniczać wolność podejmowania działalności gospodarczej.
To jest własnie ta tytułowa "mina-pułapka", której domniemanym autorem jest mec. R Kalisza.

Jednak przebiegły mec. R. Kalisz nie wystrzegał się błędu. Jako rasowy socjalista, patrzy on na gospodarkę z punktu widzenia usługodawców (a nie klientów). Dlatego, w swojej przebiegłości, zapomniał ograniczyć prawo Klientów wyboru dowolnego usługodawcy.

Choć pozornie są to kwestie powiązane, to jednak jest tu kluczowa różnica.

Oto, art. 17 Konstytucji, rzeczywiście może zostać zinterpretowany w ten sposób, że zabrania wykonywania zawodu "Adwokata" osobom "nie zatwierdzonym" przez Korporację Zawodową, jednak żaden zapis Konstytucji nie uprawnia sejmu do odebrania obywatelom wykupienia usługi zastępstwa procesowego np. u Dentysty czy Taksówkarza (o ile tylko im ufają) !!!
Choć podane przykłady są nieco abstrakcyjne - to jednak, np. art. 87 k.p.c. już dziś przewiduje inną niż Adwokaci i Radcy kategorię zawodową, u której można legalnie wykupić usługę zastępstwa procesowego - są to "zarządcy majątku" !!! I rozwiązanie to funkcjonuje od lat - nie wywołując większych kontrowersji. Idąc tą drogą, należy rozszerzyć art. 87 k.p.c. na wszystkie kategorie zawodowe, po prosty ustanawiać w pełni swobodne prawo wyboru pełnomocnika procesowego (nie tylko Adwokata czy "zarządcę majątku").

I tak należy postąpić ze wszystkimi regulacjami zawodowymi - nie ingerując w ustawy korporacyjne (i nie wdając się w zbędną polemikę nad interpretacją art. 17 Konstytucji w związku z art. 65 ust. 1 Konstytucji), ale modyfikując przepisy odbierające Klienom wolność wyboru również nie-korporacyjnego usługodawcy (na własny koszt i odpowiedzialność).  

ps.
Nie winię ministra Gowina za barak płynności w poruszaniu się po Konstytucji RP. Jest on w końcu filozofem, a nie prawnikiem. Nie mniej istotą polityki nie jest wiedza własna, ale umiejętność dobierania odpowiednich współpracowników.
Tu min. Gowin się "nie popisał". Legislatorzy z którymi współpracuje, najpierw wmówili mu, że prawdziwa deregulacja jest sprzeczna z: Konstytucją RP, Prawem UE, Prawem Szariatu, Kodeksem Hammurabiego i nie wiadomo czym tam jeszcze...
Następnie wmówili ministrowi Gowinowi, że jednym rozwiązaniem zgodnym z Konstytucją RP jest przyznanie wolnego dostępu do Adwokatury... im samym (legislatorom).
A na koniec popisali się wiedzą w zakresie znajomości Konstytucji RP, postulując aby zawód Taksówkarza, nie był regulowany Ustawą (jak bezwzględnie wymaga tego Konstytucja), ale... "prawem miejscowym" (uchwałami Rad Miejskich pow. 100.000 mieszkańców) - co w świetle konstytucji jest niedopuszczalnym (-no bo jak uzasadnić, że we Wrocławiu "wyższe cele" wymagają ograniczeń swobód obywatelskich, ale już w Poznaniu te "wyższe cele" nie występują ???).  

środa, 20 marca 2013

Polska to dziwny kraj (część 2)

W związku z trwającymi właśnie egzaminami zawodowymi Adwokackimi i Radcowskimi - kolejne zestawienie z cyklu "Polska to dziwny kraj" (albo, za klasykiem: "Polska to dziki kraj"), rozpoczętego tym wpisem: http://deregulacja.blogspot.com/2013/03/polska-to-dziwny-kraj.html .

OTO ZESTAWIENIE PRZEBIEGU EGZAMINÓW PAŃSTWOWYCH NA DRODZE DO UZYSKANIA W POLSCE PRAWA DO WYKONYWANIA ZAWODU:


LEKARZA (świadczącego usługi związane ze zdrowiem i życiem ludzi):
1) Lekarski Egzamin Końcowy (który w rzeczywistości zastępuje egzamin dyplomowy po studiach medycznych) - test składający się z 200 pytań, wymagany próg to 56% poprawnych odpowiedzi, czas rozwiązywania to 4h, organizowany 2 razy do roku, koszt egzaminu: ok. 100 zł.
...i tyle...


ADWOKATA (mającego monopol na świadczenie komercyjnych usług zastępstwa procesowego):
1) Egzamin Dyplomowy po studiach prawniczych (na ten egzamin składa się przygotowanie na  pracy magisterskiej oraz egzamin dyplomowy),
2) Egzamin wstępny - test składający się ze 150 pytań, wymagany próg to 66%, czas rozwiązywania to ok. 2,5h, organizowany raz w roku, koszt ok. 800 zł (...jeszcze nie tak dawno było to 250 pytań z progiem 75%),
3) Egzamin zawodowy - który składa się z:
- dzień pierwszy - test składający się ze 100 pytań, wymagany próg to 60%, czas rozwiązywania to ok. 1,5h,
- dzień drugi - egzamin z prawa karnego, czas egzaminu 6h,
- dzień trzeci - egzamin z prawa cywilnego, czas egzaminu 6h,
- dzień czwarty - egzamin z prawa administracyjnego oraz egzamin z prawa gospodarczego, czas obu części egzaminu to 8h.
łącznie: 4 dni, ponad 20 godzin egzaminacyjnych, koszt ok. 1300 zł.

(i  tutaj od razu propozycja czołowych polskich "pseudo-deregulatorów": J. Gowina, A. Sejnfelda czy P. Wiplera)
1) Egzamin Dyplomowy po studiach prawniczych - bez zmian
2) Egzamin wstępny - bez zmian
3) Egzamin zawodowy - który ma składać się z:
- dzień pierwszy - egzamin z kodeksu etycznego, czas egzaminu 6h,
reszta bez zmian,
łącznie: 4 dni, ponad 25 godzin egzaminacyjnych, koszt ok. 1300 zł.


Czy to nie kuriozum ???
Ciekaw jestem czy ktokolwiek jest w stanie wskazać inny zawód w europie lub na świecie, którego wykonywanie wymaga aż tyle tak drogich i długotrwałych egzaminów państwowych (bo pomijam jeszcze egzaminy "wewnętrzne" na studiach i w toku aplikacji) ?
Te usługi adwokackie (czyli świadczenie komercyjnych usług zastępstwa procesowego) to musi być rzeczywiście jakieś "wyjątkowe" zajęcie, przy którym odpowiedzialność lekarza za życie i zdrowie ludzkie wydaje się być zajęciem dla... gimnazjalistów.
Chyba, że tu wcale nie chodzi o "wyjątkowość".
A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o....


ps.
Do Adwokatów (i kandydatów na Adwokatów), którzy zaraz zobaczą patologię nie w barierach dostępu do zawodu Adwokata, ale w łatwości dostępu w Polsce do zawodu lekarza - małe pytania pomocnicze:
1) Czy jesteście zadowoleni ze swojego lekarza ??? (...jak widać, bez wykształcenia medycznego potrafiliście wybrać odpowiedniego dla siebie lekarza, nawet pomimo tego, że lekarze zdają tylko jeden, krótki, egzamin państwowy w formie testu, gdzie wymagane jest 56% dobrych odpowiedzi). 
2) Czy jesteście gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność za jeszcze dłuższe kolejki do bezpłatnych lekarzy i wzrost cen usług prywatnych lekarzy (ewentualnie wynikły z większego "odsiewu" lekarzy podczas kilku długotrwałych i drogich egzaminów państwowych) - i za tego skutek w postaci utraty zdrowia i życia przez pacjentów całkowicie pozbawionych opieki medycznej ??? (...tak jak teraz powinniście wziąć na siebie odpowiedzialność za skutek pozostawienia 98% stron procesów sądowych bez jakiejkolwiek, choćby podstawowej, pomocy prawnej  - czego skutkiem są utarty majątków i niesłuszne skazania).


wtorek, 19 marca 2013

Asymetria - część 2

To jest kolejna część zapowiadanego cyklu odniesień do roboczego raportu pana Pawła Dobrowskiego z fundacji FOR (http://www.dobrowol.org/Korporacje06.pdf)

Tym razem "na warsztat" biorę część dotyczącą poszczególnych zawodów i proponowanych rozwiązań.

Pan Paweł Dobrowolski zajmuje się m.in.

1) Adwokatami i Radcami - postulując egzamin państwowy zamiast korporacyjnego (stan prawny z roku 2006),
2) Notariuszami - postulując świadczenie usługi "poświadczania podpisu" przez Adwokatów i Radców,
3) Rzecznikami patentowymi - postulując możliwość reprezentacji klientów przez Urzędem Patentowym przez Adwokatów i Radców,
4) Architektami - postulując alternatywną państwową ścieżkę zdobywania uprawnień zawodowych,
5) Syndykami - postulując całkowitą swobodę wyboru osoby syndyka przez wierzycieli.

Są to pomysły "do Sasa do lasa" !!!

W mojej ocenie autor daje się zwieźć największemu kłamstwu obrońców korporacji zawodowych - dotyczącemu rzekomej "wyjątkowości" ich zawodów, która ma wynikać m.in. z posiadania "wiedzy fachowej" (jakiej nie posiadają klienci).

Oto tam gdzie autor nie ma wiedzy w zakresie danych usług (prawniczej, patentowej, inżynierskiej) - postuluje działania pozorne mające niewiele wspólnego z deregulacją zawodów.
Natomiast tam gdzie sam posiada odpowiednią wiedzę (z zakresu ekonomii i zarządzania, czyli wiedzę niezbędną syndykowi) - postuluje rzeczywistą deregulację.

Aby obnażyć wadliwość tego rozumowania wystarczy wprost zapytać:
Jeśli wierzyciele mają mieć pełną swobodę wyboru Syndyka zarządzającego masą upadłości (zarówno Syndyka z licencją, jak i syndyka bez licencji) to dlaczego np. klienci prawników nie mają mieć swobody wyboru pełnomocnika przed sądem (zarówno Adwokata/Radcę jak i nie-Adwokata/nie-Radcy) ???
Tak samo jak wierzyciele, żeby wybrać syndyka na Zgromadzeniu Wierzycieli, nie muszą posiadać specjalistycznej wiedzy z zakresu zarządzenia upadłym przedsiębiorstwem i likwidacją jego majątku (a wystarczy, że mają zaufanie do wybranego przez siebie Syndyka, dokładnie tak jak Rada Nadzorcza wybiera Prezesa Zarządu, nie ze względu na posiadaną "licencję", ale ze względu na zaufanie) - tak samo klient prawnika NIE MUSI posiadać specjalistycznej wiedzy z zakresy prawa procesowego, aby wybrać pełnomocnika procesowego.
Komu zależy bardziej na wyborze najlepszego Syndyka? Wierzycielom którzy są bezpośrednio zainteresowani odzyskaniem jak największej części długów, czy Sądowi, którzy wyznacza Syndyka z za sędziowskiego pulpitu i zapomina o sprawie ?
Komu zależy bardziej na wyborze najlepszego Pełnomocnika Procesowego? Klientowi którzy jest bezpośrednio zainteresowany wygraniem sprawy sądowej, czy Korporacji Adwokackiej, która ze swojej wystawnej siedziby decyduje kto może, a kto nie może świadczyć usługi adwokackie ?  

Jak więc powinna wyglądać tabela dla opisywanych zawodów...
1) Adwokaci i Radcowie - postulat wolności wyboru pełnomocnika przez klientów (zarówno Adwokata/Radcy jak i nie-Adwokata/nie-Radcy), vide: np. Szwecja,
2) Notariusze - postulat wolności wyboru autora projektu umowy sprzedaży nieruchomości czy umowy spółki (zarówno Notariusz jak i nie-Notariusz), vide: założenia do projektu nowego KC,
3) Rzecznicy patentowi -  postulat wolności wyboru pełnomocnika przed Urzędem Patentowym (zarówno Rzecznika jak i nie-Rzecznika), vide... w zasadzie niemal cała Europa,
4) Architekci - postulat wolności wyboru autora projektu architektonicznego przez inwestorów (zarówno Architekta jak i nie-Architekta), vide: np. Holandia.
5) Syndycy - postulat całkowitej swobody wyboru osoby syndyka przez zgromadzenie wierzycieli (zarówno z licencją, jak i bez-licencji), vide... Paweł Dobrowolski.


Dla zainteresowanych tematem polecam również moje inne wpisy, w których konsekwentnie przedstawiam dokładnie ten model "deregulacji". 
O tym jak działa wolność wyboru pisałem wielokrotnie (np. tu: http://deregulacja.blogspot.com/2012/08/wolnosc-wyboru-to-dziaa-rowniez-w-polsce.html).


W kolejnym odcinku "ASYMETRII" rozwinę postulat Pawła Dobrowolskiego dotyczący etapów prac nad deregulacją.
W mojej ocenie zaproponowane etapy:
1. Jaki cel miały spełnić regulacje tworzące korporację. 
2. Jakie rzeczywiste skutki mają regulacje tworzące daną korporację
3. Jak rozwiązano ten problem w innych krajach. 
...są całkiem niezłe, ale wymagają doprecyzowania.
W szczególności:
a) przydałby się "etap zerowy" w postaci wskazania danej regulacji w konkretnej ustawie. Wbrew pozorom, groźne wcale nie są Ustawy Korporacyjne, ale pojedyncze przepisy zawężające wolność wyboru klientów jedynie do usługodawców korporacyjnych (np. art. 87 kpc) - i właśnie tymi przepisami należy się zająć a nie Ustawami Korporacyjnymi !
b) kryteria celowościowe, należy bezwzględnie zestawić z jedynymi dopuszczalnymi celami uzasadniającymi ograniczanie wolności Polaków wskazanymi w art. 31 ust. 3 Konstytucji RP !

Obiecuję, że zupełnie nietrafionym etapem "Czy poprawne świadczenie usługi wymaga wysokich umiejętności, które są ex ante niemożliwe do oceny przez konsumenta." (co dotyczy praktycznie wszystkich usług, zarówno reglamentowanych jak i nie reglamentowanych oraz jest naturalną przesłanką istnienia rynku, a nie jego skutkiem) - nie będę się zajmował.


ps. a do Syndyków jeszcze wrócę, bo to środowisko zawodowe zasługuje na osobny wpis na Deregulacja Blog !!!

niedziela, 17 marca 2013

"Asymentria informacji" vs. "Asymetria wiedzy i umiejętności (tj. zasobów)"

Pan Paweł Dobrowolski w swoim artykule (http://www.dobrowol.org/Korporacje06.pdf)...
...jak też jego kolega z Fundacji Balcerowicza FOR pan Mikołaj Barczertnewicz w swoim raporcie (http://publica.pl/teksty/tak-dla-deregulacji - GORĄCO POLECAM TEN ARTYKUŁ)
...jak też pośrednio Fundacja Republikańska (posła P. Wiplera, PiS) w swoim Raporcie (http://deregulacja.org/wp-content/uploads/2012/11/Zawody-regulowane-Raport-OST.pdf) - który, na marginesie, jest częściowo ..."inspirowany"... artykułem Pawła Dobrowolskiego... powielając nawet te same "literówki" (Susan "Foster", a nie "Foste")

...popełniają ten sam kluczowy błąd (wszyscy za: Carolyn Cox i Susan Foster).

Oto pośród przesłanek istnienia korporacji zawodowych wymieniana jest niwelacja powszechnie znanej ułomności wolnego rynku w postaci "asymetrii informacji". Gdzie jest błąd ??? W definicji tego pojęcia !!!

Zupełnie czymś innym jest "asymetria informacji" (która rzeczywiście jest "ułomnością" wolnego rynku), a czymś innym jest "asymetria wiedzy i umiejętności (zasobów)" która jest przesłanką istnienia wolnego rynku.

Postaram się wyjaśnić to możliwe prosto i zwięźle (w tym - na przykładach):

Definicja "rynku doskonałego" (który jest modelem teoretycznym służącym do prowadzenia rozważań i badań z zakresu ekonomii) zakłada również istnienie "informacji doskonałej". Co najistotniejsze "informacją doskonałą" objęte są informacje o uczestnikach rynku (o ich cenach, zasobności, jakości, zamiarach itp.). Żaden model lub definicja rynku nie zakłada posiadania przez klientów wiedzy o technologii produkcji czy zasadach wykonywania usługi !!! Takie podejście jest kompletnym absurdem - zakładającym całkowitą likwidację rynku, rozumianego jako płaszczyzny wymiany towarów i usług w związku z istniejącą "specjalizacją" !!!


PRZYKŁADY:

Obrazowo - czym jest "asymetria informacji".
(właśnie kończy mi się ubezpieczenie samochodu, więc to będzie przykład):
- Klienci posiadają 100% informacji o Podaży (tj. klient wie o wszystkich towarzystwach ubezpieczeniowych i zna ich ofertę),
- Ubezpieczalnie posiadają 100% informacji o Popycie (tj. wiedzą kto, kiedy i jakie ubezpieczenie potrzebuje).
Na takim rynku cena jest IDEALNĄ wypadkową podaży i popytu.
W praktyce istnieje większe lub mniejsze "niedoinformowanie" Klientów lub Ubezpieczalni (...raczej tych pierwszych).
Ja potrafię wymienić zaledwie kilka dużych towarzystw ubezpieczeniowych  których ofertę OC+AC sobie sprawdziłem w internecie. 
I JESTEM NIEDOINFORMOWANY bo tych towarzystw ubezpieczeniowych jest kilkadziesiąt w Polsce ! Być może któreś z tych "nieznanych" ma lepszą i tańszą ofertę dla mnie, a ja kupując u jednego z kilku znanych mi ubezpieczycieli - słono przepłacę (te "znane" ubezpieczalnie korzystają z niewiedzy klientów, tj. "asymetrii informacji").
"Lekarstwem" na tę ułomność są tzw. AGENCJE (na rynku ubezpieczeniowym - brokerzy). Są to osoby które zawodowo zajmują się "rozpracowaniem" ofert wszystkich działajacych na rynku towarzystw ubezpieczeniowych i rzetelnym przedstawianiem oferty klientowi (za drobną prowizją). Niestety również nie jest to rozwiązanie idealne, bo Ubezpieczyciele "wzięli się na sposób" i dopłacają agentom, za przedstawianie swojej oferty "w korzystnym świetle", tak aby wypadła ona lepiej niż oferta tańszej i obiektywnie lepszej konkurencji.

Jest to problem stary jak świat, który dotyczy w równym stopniu wszystkich rynków w danym społeczeństwie, a zależny jest od stopnia rozwoju i świadomości danego społeczeństwa !!!

Jednak obecnie (w XXI w.) ten problem nieco "odchodzi do lamusa".
Klienci - w dobie internetu wymieniają się informacjami w ułamku sekundy, korzystają z internetowych "porównywarek cen" itd. itp.
Producenci i usługodawcy - w dobie powszechnych badań socjologicznych (opinii społecznej) korzystają masowo z tego narzędzia odpowiednio dostosują swoją ofertę do bieżących potrzeb Klientów. 


Obrazowo - czym jest "asymetria wiedzy i umiejętności (tj. zasobów)".
- pacjent nie posiada wiedzy medycznej (którą ma Lekarz) i dlatego nie potrafi "na bieżąco" ocenić prawidłowości świadczonej usługi (ewentualnie dopiero po skutkach) - bo gdyby posiadał tą wiedzę, to (co do zasady) sam by się leczył, a rynek usług medycznych zostałby zmarginalizowany.
- strona procesu nie posiada wiedzy prawniczej (którą ma Adwokat)  i dlatego nie potrafi "na bieżąco" ocenić prawidłowości świadczonej usługi (ewentualnie dopiero po skutkach) - bo gdyby posiadała taką wiedzę, to (co do zasady) sama by się reprezentowała, a rynek usług prawniczych zostałby zmarginalizowany.
- inwestor nie posiada wiedzy inżynierskiej (którą ma Architekt)  i dlatego nie potrafi "na bieżąco" ocenić prawidłowości świadczonej usługi (ewentualnie dopiero po skutkach) - bo gdyby posiadał tą wiedzę, to (co do zasady) sam by sobie zaprojektował budynek, a rynek usług architektonicznych zostałby zmarginalizowany.
itd. itp....

Stopień skomplikowania i rodzaj "wiedzy" (albo innego "zasobu" posiadanego przez jednego uczestnika rynku, którego to zasobu nie posiada inny uczestnik rynku) nie ma tu nic do rzeczy !!!

I tak jest od epoki kamienia łupanego, poprzez starożytność, średniowiecze, aż do czasów najnowszych.

W epoce kamienia łupanego:
Jeden członek plemienia "łupał" groty do włóczni, a drugi polował.
No i się wymieniali. 
Jeden dawał grot włóczni a drugi mięso.
Żaden nie znał się na "fachu" tego drugiego i:
- myśliwy nie wiedział, czy dostaje grot włóczni wykonany z odpowiednio twardego kamienia, który się nie pokruszy podczas polowania,
- producent grotów nie wiedział, czy dostaje mięso ze zdrowego i dorodnego mamuta.

No ale... 
- gdyby myśliwy znał się na produkcji grotów do włóczni - to by sobie sam wyprodukował,
- gdyby producent grotów do włóczni znał się na zasadach polowania na odpowiednie mamuty - to by sam sobie go upolował...
...i nie byłoby rozwoju, a my nadal żylibyśmy w jaskiniach (-ale to inna opowieść).

No i tak to działa przez tysiąclecia:
- handlarz niewolników w Starożytnym Rzymie znał się na niewolnikach, a nie na produkcji rydwanów (które kupował od producenta za pieniądze zarobione na niewolnikach),
- chłop w średniowieczy znał się na uprawie zboża, a nie na kryciu chaty strzechą (za co płacił odpowiednim specjalistom za pieniądze zarobione na zbożu),
itd. itp.

Jak wybierali producentów i usługodawców: jaskiniowiec-myśliwy (chcący kupić włócznię), handlarz niewolników (chcący kupić rydwan) czy chłop (chcący pokryć strzechą dach swojej chaty) ???
Dokładnie tak jak my teraz !
Pozyskując informację od innych uczestników rynku (innych klientów którzy byli zadowoleni lub niezadowoleni), albo ryzykując (np. kupując tańszą usługę u "nieznanego nikomu" usługodawcy).

Jak pisałem powyżej - my, w XXI w. jesteśmy mocno uprzywilejowani. Mamy masę środków komunikacji działających z prędkością światła !!! 


Podsumowując:

Jest wręcz elementarnym błędem mylenie "asymetrii informacji" (rzeczywistej "ułomności" rynku) z "asymetrią zasobów" (przesłanką istnienia rynku). Pojęcia te należy wyraźnie od siebie oddzielać.

"Asymetria zasobów" jest rzeczą zupełnie naturalną, związaną ze specjalizacją. Dotyczy ona wszystkich gałęzi produkcji i usług. Jest ona przesłanką istnienia rynku, a więc powoływanie się na nią przez obrońców przywilejów korporacyjnych jest totalnym nieporozumieniem (skutkiem tego myślenia powinna być likwidacja wszystkich rynków - co sugerują ideologowie komunistyczni, co jednak się nie sprawdza).
"Asymetria informacji" jest rzeczywistą ułomnością rynku, jednak:
- w XXI w. (dobie powszechnej i szybkiej komunikacji) jej znaczenie drastycznie spada,
- jest ona identyczna dla wszystkich gałęzi rynku i zależna od społeczeństwa (a więc rynki obecnie zmonopolizowane przez korporacje zawodowe niczym się tu nie wyróżniają).


O skutkach tego błędu, czyli dlaczego pan Paweł Dobrowolski:
- zgłasza genialny postulat deregulacji funkcji syndyka poprzez przyznanie Zgromadzeniu Wierzycieli wolności wyboru Syndyka (także pośród osób nie posiadających urzędowej "licencji"), a jednocześnie w innym miejscu,
- postuluje utrzymanie regulacji usług Adwokackich, a zmianę jedynie w zakresie formy egzaminu, postulując egzamin państwowy (co po części, na mocy ustaw LexGosiweski zostało dokonane w ostatnich latach i mamy obecnie egzamin 50%korporacyjny-50%państwowy co jednak... nie wpłynęło w kompletnie żaden sposób na ceny czy jakość usług Adwokackich).
BĘDZIE W NASTĘPNYCH ODCINKACH

ps.
Z opisanym na początku błędem w toku rozumowania pana P. Dobrowolskiego związany jest pośrednio również jeden z moich wcześniejszych wpisów (cieszący się niesłabnącą popularnością):


czwartek, 14 marca 2013

Argumenty Notariatu

Po pierwszych, weekendowych, atakach na mnie (-nie obrażam się, więc nie ma mnie za co przepraszać, choć za przeprosiny dziękuję-), Notariat przeszedł do kolejnego etapu, wysyłając mi maile i zgłaszając do moderacji komentarze tak długie i opasłe... że nie mam czasu ich wszystkich przeczytać do końca.

Nie mniej w tych mailach i komentarzach, jak "mantra" powtarzają się ciągle te same argumenty (czyżby tego uczyli na aplikacji???):

1. Obowiązek sporządzania aktów notarialnych.

Rzekomo kluczową rolę notariatu w Polsce uzasadnia wynikający z Ustawy o notariacie obowiązek sporządzania Aktów Notarialnych (o ile tylko Akt Notarialny jest zgodny z prawem). 
Tyle, że Ja w żadnym miejscu nie zgłaszam postulatu zmiany Ustawy o notariacie !!!
Ja zgłaszam postulat zmiany Kodeksu Cywilnego i Kodeksu Spółek Handlowych poprzez ustanowienie formy Aktu Notarialnego jako formy DOBROWOLNEJ (z zachowaniem jedynie obowiązku poświadczania podpisów, co jest wielokrotnie tańsze).
W świetle powyższego, uprawnienie to pozostanie (jeśli tylko ktoś będzie miał taką wolę, będzie nadal mógł od Notariusza zażądać przygotowania i sporządzenia danego Aktu Notarialnego przy zachowaniu obecnych zasad i stawek).

2. Działanie Notariusza w przypadku przedłożenia własnego projektu Aktu Notarialnego przez klienta.

Kolejny (rzekomy) argument za brakiem możliwości zmian obecnych przepisów to postępowanie notariusza w przypadku gdy strony przedłożą własny projekt umowy (np. przygotowany przez innego prawnika).
Zgodnie z obecnymi przepisami notariusz niezależnie od tego kto przygotowuje projekt aktu notarialnego ma obowiązek sprawdzić do pod względem obowiązujących przepisów, za co odpowiada majątkowo.
To wręcz idealnie pokazuje... zbędność przymusu dokonywania takich czynności w formie Aktu Notarialnego.
Oto:
- obok Notariusza, za poprawność przygotowanego projektu odpowiada majątkowo również ten kto go przygotowywał (np. Adwokat czy Radca),
- obok Notariusza, sprawdzenia poprawności Aktu Notarialnego dokonuje również Sąd Wieczystoksięgowy (dla umów dot. nieruchomości) albo Sąd Rejestrowy (dla umów dot. spółek).
Tak wiec notariusz jako, że jego rola się "dubluje" jest zupełnie zbędny (a co za tym idzie zbędna jest także uiszczana na jego rzecz tax'a). 

3. Notariusz jako pomoc dla Sądu.

"Pomocą Sądową" w weryfikowaniu znacznej ilości wpływających do "zapchanych" Sądów umów nie mają być prywatni Notariusze (pobierający grube tysiące złotych tax'y za Akt Notarialny), ale ewentualnie, o ile są konieczni, dodatkowi Sędziowie lub Asystenci Sędziów !!! Nie po to przy zawieraniu umów płaci się wysokie podatki (VAT czy PCC) oraz dodatkowo uiszcza opłaty sądowe, aby płacić jeszcze kilka tysięcy notariuszowi za rolę "pomocy sądowej". Obowiązek sporządzenia niektórych czynności w formie Aktów Notarialnych nie może być lekarstwem na złą organizację i niewydolność sądownictwa. I w zasadzie tyle w tym temacie.

4. Notariusz jako poborca podatku odpowiedzialny za jego odprowadzenie.

Nie po to mamy jeden z najbardziej rozbudowanych aparatów skarbowych w Europie, aby musiał się on uciekać w zakresie poboru podatku do notariuszy (którzy za swoje usługi żądają sowitych wynagrodzeń) !
Na marginesie: wszelkie inne transakcje (np. sprzedaż samochodów) są opodatkowywane (VAT czy PCC) zgodnie z obowiązującymi przepisami przez same Strony - i nie słychać o jakiś nadużyciach na masową skalę czy trudnościach w ściąganiu tych podatków przez Urzędy Skarbowe.
Nie ma więc żadnych przesłanek aby twierdzić, że z pominięciem Notariusza Strony będą na masową skalę uchylać się opodatkowania umów związanych z nieruchomościami lub spółkami. 

{UPDATE z 15.03.2013 - kolejny długo mail i nowy absurdalny argument}
5. Najczęściej płaci się po zawarciu umowy notarialnej, a przed rejestracją w Sądzie. Przymus notarialnych chroni przed sytuacją w której Sąd odmówi rejestracji (ze względu na wadliwość umowy), a druga strona nie będzie chciała zwrócić pieniędzy.

Po pierwsze - nie to jest celem przymusu formy Aktu Notarialnego. Strony mogą legalnie dokonać zapłaty przed zawarciem umowy notarialnej (nie wiedząc, czy notariusz czegoś się nie doszuka i nie odmówi sporządzenia Aktu Notarialnego). Jeśli ustawodawca chciałby chronić obywateli przed trudnością w odzyskaniu tego typy nienależnych środków - zakazałby tego typu praktyk.
Po drugie - tak jak teraz "najczęsciej" strony umawiają się na zapłatę po Akcie Notarialnym, tak też strony "najczęsciej" mogą umawiać się na zapłatę po rejestracji przez Sąd.
Po trzecie - kwestia te ewentualnie dotyczy tylko umów związanych z nieruchomościami, a nie dotyczy Spółek, gdzie trudno sobie wyobrazić aby wspólnikowi, jego własna spółka, nie zwróciła nienależnych jej środków.
Po czwarte - dlaczego w ten sposób chronione są tych umowy związane z nieruchomościami, a nie żadne inne umowy (które również mogą mieć znaczącą wartość).


ps. W najbliższych tygodniach aktywność bloga nieco spadnie (mam również inne zajęcia). Prawdopodobnie będę publikował nie więcej niż 1-2 wpisy tygodniowo, najczęściej w weekend.
Nie mniej - ku "wielkiej" uciesze zagorzałych obrońców przywilejów korporacyjnych - mam nadzieję, iż w drugiej połowie kwietnia, a najdalej w maju, wszystko wróci do normy i będę miał czas aby publikować znowu mniej-więcej co drugi lub trzeci dzień.
Nie mniej zachęcam do przeglądania moich archiwalnych wpisów.

pss. kolejny wpis już na pewno będzie oczekiwanym wpisem z odwołaniem się do artykułu P. Dobrowolskiego.

niedziela, 10 marca 2013

Ach ten notariat...

We wczorajszym dniu mój blog przeżył "natarcie" ze strony Notariuszy (lub kandydatów na Notariuszy). Wpisy dotyczące notariatu zanotowały po kilkadziesiąt, a nawet kilkaset odwiedzin ! Prawdopodobnie ktoś opublikował link do mojego bloga na jakiejś stronie dla Notariuszy.

Niestety, tym samym spotkałem z nieznanym mi wcześniej zjawiskiem obraźliwymi i niecenzuralnymi komentarzami !!!  W związku z powyższym musiałem część takich komentarzy usunąć, a nadto prowadzić "moderację komentarzy" (której nie było przez poprzednie 7 m-cy). Mam nadzieję, że jest to tylko tymczasowo. Rzetelne komentarze będę "akceptował" możliwe szybko.

Jedyny wart odnotowania komentarz to uwaga do mojego wpisu dotyczącego notariatu, z pytaniem jak to możliwe, że dwóch prawników (prawnicy każdej ze stron przygotowujący projekt umowy) ma być tańszych od jednego (Notariusza) ?

Moja odpowiedź jest prosta.
W ślad z Komisją Kodyfikacyjną Prawa Cywilnego proponuję dobrowolność formy Aktu Notarialnego (z postawieniem jedynie obowiązku Notarialnego Poświadczenia Podpisu).
Po prostu:
Jeśli Notariusze będą tańsi i lepsi niż inni prawnicy przygotowujący projekty umowy, będą mieli sporo pracy i godziwe zarobki (już bez uciekania się do monopolu i "haraczu monopolowego").

ps. 
Zachęcam do publikowania linku do mojego bloga także na innych stronach "branżowych". Jestem ciekaw ich reakcji.


piątek, 8 marca 2013

Polska to dziwny kraj

Pojawiła się prośba o rozwinięcie myśli która pojawiła się na końcu InfoGrafiki dotyczącej Notariatu.


DROGA DO ZAWODU NOTARIUSZA W POLSCE:

1. Obecna:
Studia Prawnicze (5 lat) + Aplikacja (2,5 roku) + Egzamin Zawodowy + Asesura (2 lata) = 9,5 roku

2. Proponowana przez min. Gowina:
Studia Prawnicze (5 lat) + Aplikacja (2,5 roku) + Egzamin Zawodowy + Powołanie na próbę (3 lata) = 10,5 roku

3. Proponowana przez pos. Sejnfelda:
Studia Prawnicze (5 lat) + Aplikacja (3,5 roku) + Egzamin Zawodowy = 8,5 roku

4. Proponowana przez PiS (m.in. pos. Wipler):
(brak uwag do propozycji min. Gowina - 10,5 roku)


DROGA DO ZAWODU LEKARZA W POLSCE:

Studia medyczne (6 lat) + Lekarski Egzamin Końcowy (który zastępuje egzamin końcowy na studiach, bo w programie studiów medycznych nie ma pracy magisterskiej i egzaminu dyplomowego !) = 6 lat
Wyjaśniając: Kiedyś było Studia 6 lat + 1 rok stażu + Egzamin (= 7 lat), ale ustawą z 2011 r. roczny staż został zniesiony.



Wychodzi na to, że w naszym dziwnym kraju ("Rzeczpospolitej Korporacyjnej") aby przygotowywać dla prywatnych klientów projekty umów dotyczące Nieruchomości i Spółek (bo do tego sprowadza się Akt Notarialny), które to umowy są ponownie weryfikowane przez Sądy Wieczystoksięgowe i Rejestrowe, trzeba odbyć o kilka lat dłuższą drogę niż do zawodu Lekarza (decydującego o życiu i zdrowiu ludzkim) !!! 
Posłowie mieniący się "czołowymi de-regulatorami" (Gowin, Sejnfeld czy Wipler) wcale nie chcą zmiany tego stanu rzeczy !!!
Wyjaśnienie tego stanu jest jasne. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o...
Powiedzenie lekarskie brzmi: "pokaż Lekarzu co masz w garażu",
Parafrazując to powiedzenie i dostosowując je do Notariatu powinno ono brzmieć: "pokaż Notariuszu, ile masz domów i garaży" (wiem co piszę).
Cytując klasyka: "Polska to dziki kraj".

A jak powinna wyglądać deregulacja Notariatu pisałem wielokrotnie, np. tu: http://deregulacja.blogspot.com/2012/08/o-deregulacji-usug-notarialnych.html 


ps. "Dać palec, a odgryzą rękę" - młodzi adepci zawodu, którzy wedle propozycji Sejnfelda nie będą już "asesorami notarialnymi - zastępcami notariuszy" (kasującymi tax'ę notarialną na rzecz swoich mocodawców) tylko "notariuszami" (zgarniającymi tax'ę do własnej kieszeni), już podnoszą głosy o rozszerzenie monopolu notarialnego i zwiększanie ilości czynności notarialnych ! 

ps2. Przepraszam za literówkę w InfoGrafice (w słowie "ubezpieczenie") - co sam już opisałem publikując grafikę na Facebook'u. Niestety nie mam czasu jej poprawić (ale jeśli ktoś jest chętny - proszę poprawić, a opublikuję poprawioną).

czwartek, 7 marca 2013

Kolejna moja Info-Grafika dotycząca "pseudo-deregulacji"

Minister Gowin (a faktycznie pewnie jego współpracownicy) na swoim Facebook'u opublikował kolejną Info-Grafikę z serii ABC DEREGULACJI.

Publikuję więc i Ja kolejną Info-Grafikę z serii XYZ DEREGULACJI (jak zwykle zachęcam do jej rozpropagowania):


niedziela, 3 marca 2013

3 marca - pierwsza rocznica ogłoszenia w Polsce "deregulacji"

Dokładnie rok temu premier Tusk ogłosił w Polsce "deregulację".
Jak każdy widzi, z tych zapowiedzi kompletnie nic nie wynika (co jakoś specjalnie mnie nie dziwi).
Nawet szeroko komentowane plany "pseudo-deregulacji" min. Gowina, które nie mogą się przebić.
Pół-oficjalna wersja mówi o wstrzymywaniu prac przez Platformę Obywatelską nad deregulacją, ze względu na brak woli umacniania samodzielniej pozycji politycznej Gowina.
Pozostałe partie:
1) Popierają deregulację wg Gowina (na przekór Platformie, chcąc wzmocnić jego pozycję polityczną, a nawet widząc go w swoich szeregach) - tak PiS,
2) Są jawnie lub skrycie pro-Korporacyjnie (więc w swoim interesie hamują "deregulacją") - tak PSL, Ruch Palikota, SLD,
3) Są niewiele znaczącymi "maluchami" na polskiej scenie politycznej - tak SP-Ziobry, PJN, Nowa Prawica-Korwina Mikkego i inne.

Tymczasem jest sposób dla Platformy aby "upiec dwie pieczenie na jednym ogniu":
- "rozmyć" pozycję Gowina jako głównego deregulatora,
- wprowadzić zapowiadaną deregulację.
Wystarczy zgłosić i przeprowadzić poprawki zmierzające w kierunku PRAWDZIWEJ DEREGULACJI - a więc swobody wyboru przez Klientów prywatnych usługodawców zarówno Korporacyjnych jak i nie-Korporacyjnych (w miejsce bezsensownego dotychczasowego "grzebania" w ustawach Korporacyjnych).
No bo co zmienia dla Klientów nawet najdalej idąca poprawka A. Szejnfelda (PO) likwidująca asesurę notarialną ??? KOMPLETNIE NIC.
Osób podpisujących akt notarialne będzie dokładnie tyle samo - tyle, że niektórzy nie będą działać jako "asesorzy - zastępcy Notariusza" tylko "Notariusze". Ceny i dostępność usług notarialnych... ANI DRGNĄ !!!
A wystarczyłoby odstąpić od obowiązkowej formy aktu notarialnego (czyli obowiązkowego przygotowania projektu umowy przez Notariusza za grube tysiące złotych) - na rzecz obowiązkowej wyłącznie formy "podpisu poświadczonego notarialnie" (za kilkadziesiąt złotych). Niech projekty umów przygotowuje dowolnie wybrany przez strony prawnik (Adwokat, Radca, Notariusz itd.). Przecież umowy te i tak są weryfikowane przez Sądy Wieczystoksięgowe czy Sądy Rejestrowe dla Spółek !!!
Jeśli Notariusze są rzeczywiście tacy wspaniali i niezastąpieni - to nadal będą wybierani przez strony jako autorzy projektów umów (za grube tysiące złotych).
Dokładnie to proponowała długie lata temu Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego złożona z samych profesorów prawa - tyle, że był to projekt na tyle rewolucyjny, że zakończyło się na "założeniach wstępnych".
To by była prawdziwie deregulacyjna zmiana !!!
...tyle, że prawdziwa deregulacja jest zbyt niebezpieczna nawet dla Platformy, która też nie do końca ma interes z rozmontowaniu "Rzeczpospolitej Korporacyjnej"


sobota, 2 marca 2013

Efekt Cadilaca w ujęciu naukowym

Dzięki cytowaniom P. Dobrowolskiego dotarłem do takiej oto pracy naukowej (w j. ang.):  http://webs.wofford.edu/pechwj/Occupational%20Restrictions%20and%20the%20Quality%20of%20Service%20Received%20-%20Some%20Evidence.pdf

Jest to poważna praca naukowa, która opisuje jakość na rynkach regulowanych (licencjonowanych) w niektórych stanach USA (skupiając się na Elektrykach, Dentystach i Hydraulikach).

Nowatorskie podejście tej pracy zawiera się w opisaniu CAŁEGO rynku (nie tylko "licencjonowanych usługodawców", ale również "przestrzeni" powstałej obok "licencjonowanych usługodawców"). Mówiąc w skrócie - opisuje ona również "Efekt Cadilaca" opisany przez Fredman'a (http://deregulacja.blogspot.com/2013/01/efekt-cadillaca.html oraz http://deregulacja.blogspot.com/2013/01/efekt-cadillaca-cakiem-dugie-post.html).

Zawiera ona wręcz szokujące dane.

Oto (dzięki prowadzonej w USA statystyce zgonów wynikających z porażenia prądem i zestawieniu jej ze stopniem regulacji zawodowej dla elektryków w poszczególnych stanach) naukowcy wyprowadzają zależność, iż im większa regulacja zawodowa... TYM WIĘCEJ ZGONÓW W WYNIKU PORAŻENIA PRĄDEM !!!

Dla tych którzy czytają Fredman'a ze zrozumieniem* - zależność ta jest oczywista. Efektem regulowania zawodu elektryka jest zawsze spadek liczby usługodawców i wzrost cen.
Niewielki pożytek jest z tego, że Ci istniejący, nieliczni, usługodawcy to (teoretycznie) "najwyższej klasy fachowcy" - jeśli w konsekwencji części klientów na tych "najwyższej klasy fachowców" po prostu nie stać (a też nie kwalifikują się na pomoc społeczną w postaci darmowego usługodawcy). Wzrost cen wytwarza "przestrzeń" w postaci nigdy nie naprawionych instalacji elektrycznych, lub naprawionych "amatorsko" przez samych użytkowników - co jest śmiertelnym zagrożeniem dla otoczenia!
Dodatkowo nawet wolny  rynek wcale nie powoduje zaniku "najwyższej klasy fachowców" (którzy przecież muszą pracować, żeby utrzymać swoje rodziny). Kogo tylko stać - również na wolnym rynku wynajmuje "najwyższej klasy fachowców", dla których zawsze znajdzie się praca za całkiem godziwe pieniądze (-o ile tymi fachowcami rzeczywiście są).


Ciekaw jestem, czy gorący zwolennicy "regulacji zawodowych" są gotowi wziąć odpowiedzialność, za skutki Efektu Cadilaca (np. w postaci opłakanych skutków samodzielnej obrony oskarżonych w procesach karnych -  zgodnie z badaniami Fundacji Helsińskiej ponad 50% skazanych w Polsce na karę bezwzględnego pozbawienia wolności nie ma obrońcy !!!)

No ale cóż... Żeby pojąć tę oczywistość, trzeba czytać Fredmana ze zrozumieniem, i patrzeć na regulacje prawne oraz procesy gospodarcze od strony Klienta (a nie od strony usługodawcy - jak Marks i Engels). 

*nie dotyczy ministra Gowina