niedziela, 30 września 2012

Nowy argument adwokatury.

Ostatnio czytałem kolejny artykuł w obronie przywilejów korporacyjnych, tym razem występujących wspólnie Adwokatów (mec. Michał Bieniak) i Radców Prawnych (mec. Andrzej Kalwas) http://prawo.rp.pl/artykul/757643,937023-Czy-brak-dostepu-do-prawnikow-stanowi-o-problemach-przedsiebiorcow----zastanawiaja-sie-Andrzej-Kalwas-i-Michal-Bieniak.html

Pojawił się w nim całkiem nowy argument.

Oto zdaniem połączonych sił Adwokatów i Radców, małej dostępności prawników i wysokim cenom usług prawniczych winny jest... sejm.
Połączone siły Adwokatury i Radców wydumały, iż:
- popyt na usługi prawnicze jest za duży (a co za tym idzie usługi te są niedostępne) bo ustawy są niezrozumiałe dla przeciętnego obywatela,
- ceny usług są wysokie, bo konieczny do ogarnięcia przyrost nowych ustaw jest ponad zwykłe siły Adwokata czy Radcy.
Z tych przesłanek połączone siły Adwokatów i Radców wyciągają wspaniały wniosek, iż Polakom nie jest wcale potrzebna deregulacja usług prawniczych, ale lekarstwem na wszelkie zło jest... ograniczenie ilości i poprawienie jakości ustaw produkowanych przez sejm.

Jaki to ma związek z deregulacja... nie wiem.

Np. w takiej Szwecji, zarówno:
a) są zrozumiałe ustawy (każdy projekt ustawy przechodzi "test" zrozumienia jej treści przez zwykłych obywateli. Jeśli ustawa jest niezrozumiała dla zwykłego Kowalskiego - wraca do prac parlamentarnych).
b) jest wolny rynek usług prawniczych (każdy dorosły Szwed może do swojej własnej sprawy wynająć sobie prywatnie zarówno Adwokata jak i nie-Adwokata).

Oczywiście w artykule nie ma ani słowa o tym, że w Polsce jest tylko ok. 35.000 Adwokatów i Radców, gdy tymczasem we Włoszech, Niemczech czy Hiszpanii Adwokatów jest ok. 150.000 - 200.000.

ps.
Jako drugi argument przeciw deregulacji połączone siły Adwokatury i Radców podają inwestycje na aplikację poczynione przez młodych adeptów prawa (które są liczone się w dziesiątkach tysięcy złotych).
Pytanie na dziś: przypadku ewentualnej deregulacji do kogo młodzi adepci aplikacji mają mieć pretensje ???
Do posłów którzy odbiorą im prawo do doliczania klientom do ceny usługi "haraczu korporacyjnego" ?
A może jednak powinni mieć roszczenia do swoich korporacji zawodowych, którym zapłacili za szkolenie aplikacyjne nie dające im odpowiedniej "przewagi konkurencyjnej" na wolnym rynku (nad tymi którzy takiego szkolenia aplikacyjnego nie mają) ?

sobota, 29 września 2012

Rola korporacji zawodowych w stanowieniu prawa

Polecam "Raport o roli grup interesów w procesie stanowienia prawa" Uczelni VISTULA (założonej przez ekonomistę prof. K. Rybińskiego) dostępny na stronie http://www.legistan.pl/

Oto najciekawsze fragmenty, mówiące o roli korporacji zawodowych w stanowieniu prawa (które, jak się okazuje - w Polsce ma niewiele wspólnego z demokracją i wolą większości).

Strona 18 i 19
"Jednakże do istniejących w PRL grup interesu doszły nowe. 
Pierwszą były samorządy zawodowe, których autonomia została zagwarantowana w Konstytucji RP z 1997 r. Do chwili obecnej powstało 17 samorządów zawodowych. Reprezentują one m.in. zawody: adwokata, radcy prawnego, notariusza, komornika, lekarza i stomatologa, farmaceuty, lekarza weterynarii, rzecznika patentowego, biegłego rewidenta, doradcy podatkowego, kuratora sądowego, diagnosty laboratoryjnego, architekta, urbanisty i inżyniera budownictwa, maklera giełdowego. Problem samorządów zawodowych wpisuje się jednak w szerszy obraz interesów przedstawicieli różnych zawodów, które od początku lat 90. domagały się ustanowienia przez państwo standardów wykonywania danego zawodu. W Polsce istnieje 380 regulowanych przez państwo profesji, ponad dwukrotnie więcej niż w Niemczech, Francji, we Włoszech, w Norwegii czy Szwecji i ponad siedmiokrotnie więcej niż w Estonii. Analiza regulacji zawodów zamkniętych ujawnia, że ich istnienie powoduje ograniczenie wyboru konsumentów i wzrost kosztów przez nich ponoszonych, wzrost płac przedstawicieli zawodów regulowanych i zwiększenie nierówności w społeczeństwie, jak również pozbawienie najbiedniejszych dostępu do odpowiednich usług. [podkreślenie moje]
Mechanizm wprowadzania ograniczeń jest prosty. Lobbyści z różnych grup zawodowych przekonują, że bez ograniczeń będą królować partacze, a zezwolenia i urzędowe egzaminy zagwarantują klientowi wysoką jakość usług. Politycy chętnie zaś tego słuchają. W 2006 r. Sejm przyjął np. głosami PiS, Samoobrony i LPR ustawę, która nakładała na rzemieślników obowiązek zdania egzaminu potwierdzającego ich kwalifikacje. Chodziło o 1,5 mln fryzjerów, szewców, krawców, blacharzy, lakierników itp. Przepisy nie weszły w życie tylko dzięki temu, że zablokował je Senat."

Do tego trafny wniosek (na stronie 147):
"Silnymi grupami nacisku są korporacje zawodowe, które najpierw stworzyły mechanizmy racjonowania dostępu do pewnych zawodów, a potem przez lata pilnowały, aby te mechanizmy nie zostały rozmontowane. Do najsilniejszych grup nacisku chroniących dostępu do swojego rynku należą samorządy prawnicze i pośrednicy w obrocie nieruchomościami."

Polecam również w całości wywiad z panem Marcinem Gomołą ze stowarzyszania FairPlay (strona 135 i następne). 

Nie ma co komentować tego raportu... 100% trafności !!!

UPDATE:
Strona z Raportem zniknęła z sieci. Jednak w Internecie treść raz opublikowana otrzymuje własne życie. Oto nowy link do cytowanego Raportu: http://pl.scribd.com/doc/89279854/Uczelnia-Vistula-Raport-Grupy-Interesow-Prawo 


piątek, 28 września 2012

Odpowiedź na dwa maile

Odpowiedź na dwa maile.

I.

1a. Jak sobie wyobrażam to, że domy zamiast architektów będzie projektowała "moja [autora maila] osiemnastoletnia córka, która maluje bardzo ładne domki".

Nie trzeba sobie tego wyobrażać - wystarczy np. pojechać do Holandii, czy popłynąć do któregoś z krajów Skandynawskich.
Tam inwestor (osoba najbardziej zainteresowana tym, aby dom był ładny, funkcjonalny i bezpieczny dla użytkowników) może, na własny koszt i odpowiedzialność samodzielnie zdecydować czy chce powierzyć projektowanie Architektowi czy nie-Architektowi.
Nie mam również nic przeciwko, aby uzdolniona plastycznie osiemnastolatka założyła pracownie projektową... tyle, że śmiem wątpić aby ktokolwiek ją zatrudnił do projektowania (-i mogła zarobić choćby na ołówki). Klienci to nie idioci i zdając sobie sprawę z działania na własną odpowiedzialność - działają naprawdę racjonalnie.

1b. Czy wiem co to jest "ład architektoniczny" o który dbają architekci ?

Co do dbania przez architektów o "ład architektoniczny" to jest z tym... różnie. Pomimo monopolu Architektów na projektowanie, rokrocznie kandydatów w anty-konkursach typu "MAKABRYŁA" jest aż nadto.
Poza tym o ład architektoniczny nie mają dbać "nieoficjalnie" Architekci, ale samorządy uchwalając "Miejscowe Plany Zagospodarowania Przestrzennego". Taki plan może dość szczegółowo opisywać wymagania dla budynków na danym terenie, a jednocześnie daje podstawy do prostego i jasnego określenia co jest dopuszczalne, a co nie. Jeśli taki Plan się komuś nie podoba - zawsze może się budować w sąsiedniej miejscowości (gdzie plan jest bardziej liberalny) i tam płacić podatki. O ładzie architektonicznym na własnym terenie niech decydują społeczności lokalne (przez swoich radnych), a nie Izba Architektoniczna, próbując uzasadnić utrzymanie swojego monopolu.

II.

Czy jestem "młodym, sfrustrowanym człowieczkiem, który chciałby, a nie potrafi dostać się na aplikację prawniczą i wylewa swoje żale na blogu" ?

Za "młodego" dziękuję. Nikt dawno mnie tak nie nazwał.
Za "sfrustrowanego człowieczka" się nie uważam (choć nie mnie to oceniać). Dla mnie wartością jest moja rodzina - a ta sprawia mi bardzo dużo radości.
Na "aplikację prawniczą" (żadną) nigdy nie zdawałem i chyba nawet nie planowałem zdawać (od 5 roku studiów już zaangażowałem się w pełni w branżę w której jestem aż do teraz).
Na blogu nie "wylewam swoich żali" (bo ich nie mam), ale prezentuję swoje poglądy - do przemyśleń tym, którzy dobrowolnie zechcą się z nimi zapoznać.


czwartek, 27 września 2012

Prace nad I etapem deregulacji

W komentarzach i mailach pada w stosunku do mnie zarzut, że nie angażuję się w działania polityczne "tu i teraz".

W związku z powyższym kilka słów na okoliczność wejścia w "decydującą fazę" (sejmową) prac nad I ETAPEM DEREGULACJI GOWINA, która (rzekomo) ma objąć również Adwokatów i Radców Prawnych (zawody z TOP 3 listy zawodów do deregulacji).

W mojej ocenie jest to jedynie "pseudo-deregulacja", której głównym założeniem jest... na egzaminie adwokackim zastąpienie testu, opinią prawniczą.

Poniżej moje pytania do polityków w tej kwestii (które wysłałem do swojego lokalnego posła):
- Czy zamiast proponowanej dotychczas "pseudo deregulacji" i "zmian kosmetycznych" mamy szansę  na PRAWDZIWĄ DEREGULACJĘ działalności Adwokackiej i Radcowskiej ?
- Czy ktoś wreszcie zastanowi się nad zmianą przepisów m.in. art. 87 k.p.c., art. 82 i 88 k.p.k., art. 35 Ustawy sądowo-administracyjnej, czy art. 24 postępowania w sprawach o wykroczenia itd. itp. - które to przepisy ustanawiają rzeczywisty monopol prywatnych usług na rzecz Adwokatów i Radców ? ("ustawy korporacyjne" nie wymagają zmian, ale właśnie te przepisy!)
- Czy wolni i dorośli Polacy będą wreszcie mogli, we własnej sprawie sądowej, na własny koszt i na własną odpowiedzialność ustanowić sobie takiego pełnomocnika / obrońcę jakiemu tylko ufają i jakiego tylko wybiorą, zarówno Adwokata jak i nie-Adwokata (tak jak chce tego 55% Polaków, opowiadając się w badaniu CBOS z czerwca 2012 r. za weryfikacją usługodawców przez samych Klientów) ?
- Czy Polacy zostaną uznani za równie inteligentnych i odpowiedzialnych jak np. Łotysze, Szwedzi, Finowie, Norwegowie czy Duńczycy - którzy już dziś mają prawo swobodnego wyboru pełnomocnika (obrońcy) we własnej prywatniej sprawie sądowej, zarówno Adwokata jak i nie-Adwokata ? 
- Czy Polacy muszą być nadal skazani na skrajnie niewydolny wymiar sprawiedliości ? A jest on niewydolny m.in. dlatego, że sędziowie są mocno absorbowani przez strony procesów które, w tej "korporacyjnej rzeczywistości", występują w sądach same, choć nie mają nawet najmniejszej wiedzy w tym zakresie (zgodnie z rocznikiem statystycznym w 98% postępowań sądowych strony występują bez pełnomocników / obrońców; zgodnie z badaniami Fundacji Helsińskiej ponad 50% skazanych na karę bezwzględnego pozbawienia wolności nie ma obrońcy).  

Do tego dołączyłem mały cytat:
"W interesie publicznym leży realna możliwość bycia reprezentowanym w sądzie czy urzędzie przez każdego a nie mniej pracy i wygoda adwokatów czy radców prawnych.” 
(prof. A. Rzepliński – prezes Trybunału Konstytucyjnego).


(pytania można dowolnie kopiować i przerabiać oraz wysyłać do lokalnych posłów czy senatorów albo publikować na tablicach i forach)

środa, 26 września 2012

Już prawie tysiąc odwiedzin bloga.

Licznik odwiedzin niniejszego bloga bije nadspodziewanie szybko i zbliża się do tysiąca (w około miesiąc po opublikowaniu pierwszego wpisu). Duża w tym zasługa czytelników, którzy propagują bloga wśród znajomych czy na facebook'u (o czym piszą mi w mailach).

Szczególną popularnością cieszy się wpis "Wyjątkowość przedstawicieli zawodów regulowanych" z 6 września 2012 r. (http://deregulacja.blogspot.com/2012/09/wyjatkowosc-przedstawicieli-zawodow.html), który ponoć doczekał się cytowania.

OBY TAK DALEJ, A BYĆ MOŻE COŚ DRGNIE W SPRAWIE PRAWDZIWEJ DEREGULACJI (takiej która da wolnym i dorosłym klientom wolny wybór na własny koszt i odpowiedzialność, zarówno członka korporacji zawodowej jak i nie-korporanta).

Ps. mi coraz bardziej brakuje czasu - stąd coraz bardziej nieregularne publikacje. Nie mniej jeśli jest coś istotnego o czym powonieniem napisać - proszę o sugestie w komentarzach lub mailach.

wtorek, 25 września 2012

"Haracz koproacyjny"

W ekonomii znane jest pojęcie "haraczu monopolowego". Jest to różnica pomiędzy ceną danego towaru lub usługi na wolnym rynku oraz w warunkach monopolu (oligopolu).
Co oczywiste jeśli ktoś nie ma konkurencji (lub konkurencja ta jest mocno ograniczona) to podwyższa ceny, aż do granic wytrzymałości portfeli klientów.
Podobny efekt można zaobserwować na rynkach usług regulowanych (gdzie korporacje zawodowe są swego rodzaju monopolami/oligopolami).
Różnicę pomiędzy ceną usługi na rynku zmonopolizowaną przez korporację zawodową, a ceną danej usługi na wolnym rynku można nazwać "haraczem korporacyjnym".  

Ile wynosi ten "haracz korporacyjny" ?
Ciekawą odpowiedź w tym zakresie daje Raport SEO ECONOMIC RESEARCH który porównał urealnione (w stosunku do każdego kraju!) ceny usług prawniczych w krajach europejskich.

Pełna wersja raportu (ang.): http://www.seo.nl/bi...2008/2008_1.pdf (przy czym nie zawsze się ładuje i trzeba korzystać z cache-google) oraz wnioski z tego raportu (ang.): http://www.riad-onli...y_080512_en.pdf

Jest to raport z 2008 roku, holenderskiej organizacji SEO ECONOMIC RESEARCH. Badania przeprowadzono w 12 krajach Unii i nie tylko (Austria, Belgia, Czechy, Anglia, Finlandia, Francja, Niemcy, Węgry, Włochy, Hiszpania, Szwajcaria i Holandia) na podstawie danych zebranych od tzw. „ubezpieczycieli  prawnych” oferujących pomoc prawną w razie potrzeby np. sprawy sądowej, w zamian za miesięczną składkę (w Polsce usługi takie dopiero powstają). 
Nie muszę dodawać, że we wszelkich zestawieniach przoduje Finlandia - jako kraj o najdostępniejszych i najtańszych usługach prawnych (ze względu na brak jakichkolwiek ograniczeń rynku w tym zakresie, w szczególności w wyborze przez klienta zarówno Adwokata jak i nie-Adwokata).
W zakresie cen usług prawniczych, były porównywane urealnione (!) koszty usług prawniczych ponoszone przez ubezpieczalnie, w sytuacjach gdy:
a) firma ubezpieczeniowa we wszystkich rodzajach spraw może świadczyć swym klientom usługi za pośrednictwem prawników „własnych”, „nie zrzeszonych w korporacji zawodowej”.
b) firma ubezpieczeniowa aby świadczyć swym klientom usługi we wszystkich rodzajach spraw, musi posługiwać się prawnikami „własnymi”, ale „zrzeszonymi w korporacji zawodowej”.
c) firma ubezpieczeniowa aby świadczyć swym klientom usługi we wszystkich rodzajach spraw, musi posługiwać się prawnikami „zewnętrznymi” i „zrzeszonymi w korporacji zawodowej”.

(Polska w tej klasyfikacji mieści się gdzieś pomiędzy "b" i "c". Adwokaci to prawnicy wyłącznie "zewnętrzni" i "zrzeszeni w korporacji zawodowej", a Radcowie Prawni, choć mogą być prawnikami "własnymi", jednak z szeregiem niekorzystnych dla pracodawców uregulowań w zakresie ich wynagrodzenia i czasu pracy).

I otrzymano wyniki z których można wyciągnąć wnioski, że (po urealnieniu cen w zależności od kraju):
TE SAME USŁUGI które w jednych krajach mogą być świadczone przez prawników „własnych – nie zrzeszonych w korporacji”, są po urealnieniu 2-3 razy droższe gdy w innych krajach musi je świadczyć prawnik „własny – zrzeszony w korporacji” oraz 4-6 razy droższe (!!!) w krajach gdzie mogą je świadczyć wyłącznie prawnicy „zewnętrzni – zrzeszeni w korporacji”.

Reasumując: z powyższych badań wynika, że "haracz korporacyjny" wynosi od 50% do aż ponad 80% ceny usługi !!! A kto za to płaci ??? PAN PŁACI, PANI PŁACI, WSZYSCY PŁACIMY (Klienci którzy zlecają usługę na rynku zdominowanym przez korporacje zawodowe) !

poniedziałek, 24 września 2012

Przesłanie do młodych adeptów prawa (mail)


Kolejny otrzymany mail: „Przesłanie do młodych adeptów prawa, którym się wydaje, że jeśli dostali się na aplikację prawniczą to złapali Pana Boga za nogi”.

(cytuję)

Niech młodzi prawnicy zobaczą sobie wyniki tegorocznego testu z egzaminu zawodowego. Np. wyniki dla OIRP Szczecin: http://oirp.szczecin.pl/dla-aplikantow/egzamin-radcowski-2012/wyniki-egzaminu-radcowskiego/
Wystarczą odpowiednie pytania (np. z „przepisów przejściowych i końcowych”) i bez żadnego problemu można tak ułożyć test, aby egzaminu końcowego nie zdało 2/3 aplikantów (którzy po niezdanym egzaminie zawodowym, po 8 latach nauki i zainwestowanych dziesiątkach tysięcy złotych, wracają do statusu… „maturzysty”).
Niestety korporanci potrafią liczyć, a każdy dodatkowa osoba w zawodzie, to dla nich wymierna strata ekonomiczna i zrobią wszystko aby nowych osób w zawodzie było jak najmniej.”

Ps. Dziękuję za już otrzymane maile (szczególnie te ze słowami poparcia dla mojego bloga). 
Zachęcam również do przesyłania mi rzeczowych maili ze spostrzeżeniami dotyczącymi "deregulacji". Jak widać, do wszystkich maili staram się ustosunkować (nigdy nie ujawniam źródła, a nawet imienia autora). 

UPDATE:
Na teście rzeczywiście były pytania z "przepisów przejściowych i końcowych", ale egzamin w Szczecinie oblało 2/3 aplikantów po zsumowaniu wyników z wszystkich przedmiotów.

piątek, 21 września 2012

Odpowiedź na list młodego prawnika


Otrzymałem maila w którym autor (absolwent studiów prawniczych, którzy zamierza w przyszłości zostać Adwokatem) przekonuje mnie, że nie dostrzegam zmian ostatnich lat (od 2005 roku – tzw. „Lex Gosiewski”), w którym to czasie, w niektórych okręgach liczba adwokatów wzrosła nawet kilkukrotnie.

Odpowiedź na tak postawiony zarzut jest prosta: 
Zmiany dostrzegam, ale... nie mają one dla mnie kompletnie żadnego znaczenia.

Okres przed 2005 r. i Lex Gosiewski był rzeczywiście fatalny (prowadzone na potrzeby komisji sejmowych analizy wykazały w niektórych okręgach niemal 100% „nepotyzmu” podczas przyjęć na aplikacje i dopuszczaniu do zawodów prawniczych). Nie mniej fakt, że egzamin na aplikację jest ujednolicony w całym kraju – wcale nie zmienił mojej oceny tej kwestii.

Ja (jako Klient) pomimo, że jestem dorosły i nie jestem ubezwłasnowolniony, nadal W SWOJEJ PRYWATNEJ SPRAWIE SĄDOWEJ, NA SWÓJ WŁASNY KOSZT I NA SWOJĄ WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ nie mogę sobie swobodnie wybrać pełnomocnika procesowego takiego któremu ufam.

Powołując się na metaforę autora maila („tort ten sam, a talerzy coraz więcej”) – nawet jeśli „talerzy” będzie więcej niż „kawałków tortu” – kompletnie nic to nie zmieni.
„Tortem” są MOJE pieniądze, które zamierzam wydać na usługę prawniczą. I to JA (Klient) powonieniem mieć prawo zdecydować komu powierzę ten kawałek tortu: „talerzowi” (=Adwokatowi), „złotej tacy” (=Profesorowi prawa), czy „papierowemu talerzykowi” (=Studentowi prawa).   
Średnio mnie (Klienta) w tym wszystkim obchodzi ile jest „talerzy”.

Nie chcę tu oceniać ostatnich 7 lat…
W 2005 roku została podjęta taka decyzja, że zmiany będą wprowadzane do „ustaw korporacyjnych” – rozluźniając zasady dostępu do korporacji.
Ówcześnie być może była to jedyna możliwa do przeprowadzenia „szybka zmiana”, w pełni uzasadniona ówczesnymi badaniami o wszechobecnym „nepotyzmie” w korporacjach.
Nie mniej – tak jak pisałem w zakresie planowanych obecnie zmian dotyczących deregulacji zawodu Doradcy Podatkowego (http://deregulacja.blogspot.com/2012/08/moje-nie-dla-deregulacji-wedug-ministra.html) – NIE TĘDY DROGA DO PRAWDZIWYCH ZMIAN. Oto JA (na podstawie mojego dyplomu studiów prawniczych) będę zwolniony z egzaminu na Doradcę Podatkowego (sic!), wpiszę się na listę doradców i dostanę „śmieszny” numerek. Dalsze „rozluźnianie” dostępu do poszczególnych zawodów regulowanych to oszukiwanie klientów i prosta droga do nadużyć.

Może wszystkich zadziwię: jednak jestem za tym aby dostęp do aplikacji zawodowych był regulowany przez... KORPORACJE ZAWODOWE – ale pod warunkiem, że zarówno uczestnictwo w aplikacji jak też korzystanie z usług absolwenta aplikacji BYŁOBY DOBROWOLNE.
Wierzę, iż wtedy same KORPORACJE ZAWODOWE tak dostosują wymogi przyjęcia na aplikacje, jak też program aplikacji,  aby aplikacja była atrakcyjna dla studentów, a absolwenci aplikacji byli atrakcyjni dla klientów.
A konkurencja będzie ostra zarówno z prawnikami „nigdzie niezrzeszonymi” jak i „konkurencyjnymi korporacjami”.
Z tego co widzę, np. Stowarzyszenie Doradców Prawnych szykuje się do roli „konkurencyjnej korporacji” – zastrzegło swoje logo w Urzędzie Patentowym, oferuje wspólne ubezpieczenie itd. itp. I w mojej ocenie rolę takiej „konkurencyjnej korporacji” z powodzeniem może podjąć (o ile doprowadzi do prawdziwej deregulacji w tym zakresie).

Na koniec jeszcze jeden postulat młodego prawnika: że jeśli prywatyzujemy usługi prawnicze, to może jeszcze sprywatyzować sądy…
 Tylko że… usługi prawnicze JUŻ SĄ PRYWATNE (opłacane prywatnie przez klientów), ALE ZMONOPOLIZOWANE PRZEZ JEDYNIE SŁUSZNIE KORPORACJE PRAWNICZE – i to jest ich problem !

Sądownictwo – było, jest i nie ma przeszkód aby nadal było publiczne (opłacane z podatków).
Nie ma żadnej sprzeczności w tym, że przed Publicznymi Sądami będą występowali prywatni pełnomocnicy wybrani swobodnie przez strony (wedle potrzeb i możliwości każdego klienta z osobna).
Nawet więcej – tego typu model (Publiczne Sądownictwo + Nieograniczony Wybór Prywatnych Pełnomocników) doskonale się sprawdza np. w całej Skandynawii, gdzie wymiar sprawiedliwości dostaje co roku najwyższe oceny w rankingach typu „Doing Business”.

Ps.
A do młodego absolwenta studiów prawniczych który zamierza zostać adwokatem mam takie przesłanie, aby śledził uważnie jak korporacje „walczą” z przyszłą konkurencją (w zakresie który nadal jest w gestii korporacji prawniczych). M.in. zachęcam do lektury doniesień prasowych o przebiegu kolokwiów rocznych, czy (tegorocznym skandalu) opóźnień w wydawaniu „zaświadczeń o ukończeniu aplikacji” które są warunkiem dopuszczenia do egzaminu końcowego. To wszystko (…i kolejne „oryginalne” pomysły korporacji prawniczych na odsiew potencjalnej konkurencji…) przed tobą. Tu chodzi o pieniądze członków korporacji – i korporacje NIGDY sobie nie odpuszczą ochrony tych pieniędzy (co jest zupełnie naturalne – bo każdy człowiek ma we krwi „oszczędzanie i pomnażanie pieniędzy jak najmniejszym kosztem i wysiłkiem”, a nie „dzielenie się tortem z młodymi i przysparzanie sobie dodatkowej pracy za mniejsze pieniądze”).  
Jak najbardziej pochwalam to, że chcesz zostać Adwokatem. Ale jeśli wierzysz, że masz szansę być ponadprzeciętnym prawnikiem - walcz o wolność wyboru pełnomocników przez klientów. Nawet jeśli (wydając majątek) dobrniesz do upragnionego tytułu zawodowego - nie ujawnisz swojej ponadprzeciętności bo szybko sprowadzą Cię na ziemię "zasady koleżeńskie" (czyli po prostu ograniczenia w konkurowaniu z innymi adwokatami).  

   

środa, 19 września 2012

Pierwsza rzeczowa polemika (prawie)


Otrzymałem pierwszą (prawie) merytoryczną polemikę.
Oto (prawdopodobnie) mecenas zwrócił mi uwagę, że: 
(1) Obecne wymogi (8 lat wykształcenia czy ubezpieczenie na kwotę ok. 200.000 zł) są wymogami minimalnymi, ustanowionymi celem ochrony najsłabszych (takich których zlecają sprawy od 1zł do 200.000zł). 
(2) To jest coś  jak „obowiązkowe badanie techniczne samochodu”.

Nie sposób zgodzić się z tą tezą (zarówno zdaniem 1 jak i 2).

Zdanie 1.
Może i postulat „ochrony najsłabszych” (takich którzy zlecają sprawy sądowe z przedziału od 1 zł do 200.000 zł) jest słuszny… ale jeśli jest on realizowany przez „odbieranie wolności” obywatelom, to nie mieści się on w ramach WOLNEGO I DEMOKRATYCZNEGO PAŃSTWA PRAWA !
W Państwach wolnych (jakim Polska rzekomo jest) Wolność jest większą wartością niż „ochrona najsłabszych” (przeciwnie niż w Państwach komunistycznych – gdzie „ochronę najsłabszych” ceni się bardziej niż „wolność”).
Ma to wyraz w art. 31 Konstytucji, który wyraźnie wskazuje, iż: Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
Rzekoma ochrona najsłabszych klientów prawników poprzez odbieranie (wszystkim, bez wyjątku!) prawa korzystania z mniej wykształconych i mniej ubezpieczeniowych prawników, nie mieści się w, opisanych powyżej dopuszczalnych ograniczeniach wolności w wolnym i demokratycznym państwie!

Zdanie 2.
„Obowiązkowe badania techniczne samochodów” (jak też np. "prawo jazdy") nie mają nic wspólnego z monopolem adwokatów i radców na ich usługi !
Badanie techniczne samochodów dopuszcza do poruszenia się po drogach publicznych, wraz z innymi uczestnikami ruchu. To, że sprowadza się hamulce i światła ma chronić nie właściciela auta, ale innych uczestników ruchu. Jest to „ograniczenie wolności” dopuszczalne jako „chroniące wolności i prawa innych osób”.
Dlatego po swoim własnym, prywatnym terenie (na swoją własną odpowiedzialność) każdy może sobie do woli jeździć zarówno bez badań technicznych jak i bez prawa jazdy.
Dlaczego więc, w swojej własnej, prywatnej sprawie sądowej (na własny koszt i odpowiedzialność) Klient nie może sobie wynająć pełnomocnika bez wykształcenia albo bez ubezpieczenia ?
    

wtorek, 18 września 2012

Wykształcenie przedstawicieli zawodów regulowanych

Zacznę nietypowo, publicznie odnosząc się do otrzymanej przeze mnie korespondencji.

Oto jestem zachęcany aby napisać coś o "aplikacji adwokackiej i radcowskiej, która [według autora maila] nie służy kształceniu młodych prawników, ale jej celem jest:
1. odsiew przyszłej konkurencji,
2. wyciągnięcie kasy na działalność lokalnych struktur korporacyjnych,
3. wpajanie młodym pseudo-koleżeńskich anty-rynkowych zasad, dzięki którym się to wszystko kręci i pozwala na niezłe dojenie klientów".

Nie wiem czy tak jest i chyba nawet nie chce wiedzieć ! De facto też mało mnie to obchodzi.

Jestem krytykowany za "porównywanie adwokatów do mercedesów" gdy tymczasem "wielu Doradców Prawnych przewyższa wiedzą adwokatów".

Byś może rzeczywiście tak jest. Ale nie w tym rzecz !

Moim postulatem jest WOLNOŚĆ WYBORU, co oznacza, że nikomu nie mam zamiaru zakazywać uczestniczyć w aplikacji (choćby nawet było to, cytując za autorem maila "dojenie frajerów"), ani też nie mam zamiaru nikomu zakazywać korzystania z prawników którzy tę aplikację ukończyli.
Moim postulatem jest jedynie aby nie było dla młodych prawników przymusu uczestnictwa w aplikacji, a także przymusu korzystania przez klientów z prawników wyłącznie po tejże aplikacji.
Tylko tyle i aż tyle.

W tym miejscu kilka słów o wymogu posiadania odpowiedniego wykształcenia przez adeptów zawodów regulowanych.
Na początek istotne spostrzeżenie.
To, że Architekt musi być po studiach, Adwokat musi być po studiach i 3 letniej aplikacji itd. itp. - JEST PEWNYM AUTORYTARNIE OKREŚLONYM KOMPROMISEM !!!
Oto zawsze można ustanowić wymogi surowsze !
Dlaczego usług projektowania domów czy reprezentacji procesowej nie zastrzec wyłącznie dla profesorów, odpowiednio Architektury i Prawa ???
5 lat studiów + 4 lata doktoratu + ok. 10 lat habilitacji + ok. 10 lat profesury...
Dlaczego nie przyznać monopolu na te usługi tylko tak kompleksowo wykształconym usługodawcom po prawie 30-tu latach edukacji ???
To przecież byłby wspaniały świat, gdzie klienci byliby obsługiwani wyłącznie przez profesorów. Po prostu RAJ NA ZIEMI.
Ale nie...
Ktoś wymyślił, że Architektowi wystarczy 5 lat studiów, a Adwokatowi 5 lat studiów i 3 lata aplikacji. Ale dlaczego akurat tyle ??? Dlaczego nie ma 2, 5, 10, 12 albo 15 lat wymaganej edukacji ?
Ktoś tak wymyślił... i tyle.

Tymczasem z wymaganą edukacją jest tak samo jak z wymaganym ubezpieczeniem (gdzie ktoś wymyślił akurat 50.000 Euro co pasuje.... 0,0000001% klientów).
Dokładnie tak jest z edukacją. To co zostało przez kogoś wymyślone pasuje... 0,0000001%

Bo oto do prostej sprawy wystarczy student drugiego czy trzeciego roku prawa, a do wielowątkowej i bardzo skomplikowanej sprawy potrzebny jest profesor po 30 latach edukacji.
Są nawet sprawy gdzie wystarczająca jest jedynie podstawa wiedza prawna, a koniecznie jest specjalistyczne wykształcenie w zupełnie innej dziedzinie (np. sprawy karno-skarbowe z zasadniczymi wątkami księgowymi, o których adwokaci mają w większości mgliste pojęcie).  
Każda sprawa jest inna i każdy klient jest inny !

Uniwersalny wymóg wykształcenia nie istnieje.

Dlatego jałowe wydają mi się dysputy "kto jest lepszy: Adwokaci ("specjaliści od wszystkiego") czy Doradcy Prawni ("specjalizujący się w pojedynczych dziedzinach").
W mojej ocenie nie ma żadnego kryterium na podstawie którego dałoby się porównać "kto jest lepszy".
W mojej ocenie to "kto jest lepszy" zależy od KONKRETNEGO KLIENTA i KONKRETNEJ SPRAWY.
Dlatego postuluję, aby każdy klient, na własny koszt i ryzyko, decydował sobie sam czy do swojej konkretnej sprawy (w granicach swoich możliwości finansowych) - wynająć sobie: nie-Prawnika, Studenta prawa, Doradcę Prawnego, Adwokata, Radcę, Doktora Habilitowanego, a może Profesora.


ps. dostałem e-maile z wyliczeniami kosztów aplikacji adwokackiej czy radcowskiej, gdzie po doliczeniu m.in.:
- kosztów utraconych zarobków z dwóch dni w tygodniu zajęć,
- kosztów dojazdów,
- kosztów książek i innych obowiązkowych pomocy naukowych,
- koszty składek korporacyjnych,
- koszty egzaminów,
- koszty urlopów na naukę do egzaminów,
wychodzi ok. 60.000 zł - 100.000 zł.
Nic więc dziwnego, że usługi Adwokatów i Radców są takie drogie, bo przecież zgodnie z elementarną nauką ekonomii, zainwestowane pieniądze trzeba odzyskać (z odpowiednim zyskiem). 

poniedziałek, 17 września 2012

Lobbing adwokatury



Oto jak lobbuje adwokatura (wczoraj na jedynce w portalu gazeta.pl):

Teza pana mecenasa "Polak w sądzie bezbronny" - jest oczywiście słuszna, ale diagnoza to po prostu manipulacja.

1. "Adwokatowi z urzędu opłaca się przegrywać sprawy".
Dotyczy to TYLKO SPRAW CYWILNYCH, GDZIE POZWANYM NIE JEST SKARB PAŃSTWA. Zgodnie z szybko zasięgniętą informacją - ilość "pełnomocników z urzędu" w sprawach cywilnych, przeciwko innemu podmiotowi niż skarb państwa to kompletny margines! W sprawach cywilnych "pełnomocnik z urzędu" to rzadkość i w większości dotyczy to właśnie spraw przeciw Skarbowi Państwa (z moich informacji wynika, że najczęściej o pełnomocników z urzędu w sprawach cywilnych występują więźniowie, którzy żądają odszkodowań za zbyt małe cele) !
Powyższe nie dotyczy spraw karnych (gdzie najczęściej adwokaci występują z urzędu), ani sądowo-administracyjnych.

2. "Brak pomocy prawnej na początkowym etapie postępowania narusza prawo do sądu"
Świetnie… ale szanowny dlaczego pan mecenas nie martwi się tym, że ponad połowa skazanych na karę bezwzględnego pozbawienia wolności nie ma obrońcy na ŻADNYM etapie postępowania (wg. badań Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka)?

3. Problemem jest system pomocy prawnej z urzędu (niejasne zasady, małe stawki, bez gwarancji zapłaty przez Skarb Państwa).

Może i rzeczywiście pomoc prawna „z urzędu” kuleje i wymaga gruntownej zmiany… ALE NIE JEST TO NAJBARDZIEJ PALĄCY PROBLEM POLSKIEGO RYNKU USŁUG PRAWNICZYCH.
W pierwszej kolejności należy zająć się dostępem do usług prawniczych dla przeciętnych obywateli (takich jest najwięcej), którzy są gotowi zapłacić za usługę, ale stawkę rynkową, a nie powiększoną o "haracz monopolistyczny".
Takimi jak w opisanym przykładzie we wpisie „Argumenty adwokatury(część 2)” – gdzie starsza pani CHCIAŁA (na własny koszt) skorzystać z usług Adwokata. Ale jednak spotkała się z barierą cenową (600 zł za jedną instancję sądową przy sporze o 2.000 zł), która jest nie do „przejścia” nawet dla zarabiających „średnią krajową” !

Oczywiście można, jak pan mecenas, lobbować za przyznawaniem w takich przypadkach „adwokata z urzędu” wszystkim chętnym (z dodatkową gwarancją wypłaty wynagrodzenia z budżetu państwa). Adwokaci z pewnością byliby zachwyceni. ALE CZY NAS NA TO STAĆ ? CZY STAĆ NA TO JAKIEKOLWIEK SPOŁECZEŃSTWO NA ŚWIECIE ? NIE !!!

Najpierw należy doprowadzić do „normalizacji” (urynkowienia) usług dla przeciętnego obywatela – a dopiero potem reformować system pomocy prawnej dla ubogich !


Na zakończenie mała metafora:

To adwokatura która walczy o utrzymanie monopolu na swoje usługi kojarzy mi się z producentem całkiem niezłych samochodów (np. mercedesem).
I oto ten mercedes – oferując dość niezawodne i bezpieczne samochody walczy o to aby mieć monopol na swoje samochody (wyłącznie najnowsze modele).
Przecież trudno się nie zgodzić z wizją polskich dróg gdzie jeżdżą wyłącznie nowe mercedesy, z 16 poduszkami powietrznymi, z metrowymi strefami zgniotu i innymi „bajerami”.
A co z tymi których nie stać na nowego mercedesa? Żeby nie chodzili pieszo (choć w praktyce tak będzie) należy w ramach pomocy „dla ubogich” wyposażyć w te nowe mercedesy z budżetu państwa. Ależ dealerzy mercedesa by się cieszyli - mercedes dla każdego, a do tego nie trzeba się starać i obawiać konkurencji (BMW, AUDI i innych takich).
No i ci dealerzey, w nadziei na taką ustawę, piszą tego typu artykuły w których rozwodzą się jak ważny jest samochód już na początku kariery przed kierownicą – i budżet państwa powinien fundować nowego mercedesa już początkującym kierowcom.
W zakresie pomocy prawnej taki świat chcą nam „zafundować” mecenasi.

Ps. co do przetargów na usługi prawne „z urzędu” – to pomysł popieram, ale NIE W OBECNYM STANIE (z „monopolem” na te usługi dla adwokatów i radców!).
Postulat szanownego mecenasa aby organizować przetargi na pomoc prawną „dla ubogich” (a co za tym idzie wyjść poza ceny z rozporządzenia), można porównać do absurdalnej sytuacji o organizowania „ustawionych” przetargów w których mogą występować dealerzy jednej, ekskluzywnej, marki samochodów (pseudo-konkurując ze sobą).

PODSUMOWUJĄC:
Najpierw należy zając się usługami prawniczymi dla większości przeciętnych obywateli (które są dla tych obywateli po prostu niedostępne), a dopiero później można rozważać reformę systemu pomocy prawnej "dla ubogich". 
Nie jest rozwiązaniem fundowanie wszystkim przeciętnym obywatelem drogiej pomocy prawnej adwokatów (na to nie stać budżetu żadnego państwa). Należy po prostu doprowadzić do urynkowienia tych usług (i ich cen). 

piątek, 14 września 2012

O argumentach adwokatury (część 3)


8. Dlaczego tzw. "doradcy prawni" (działający na podstawie "stałego zlecenia") nie odnieśli spektakularnego sukcesu ? Czyżby byli nie fachowi lub niepotrzebni ?

Najpierw wprowadzenie:

Już dziś część usług prawniczych jest wolna na skutek "przeoczeń" ustawodawcy, "luk w prawie" i ostatniego orzecznictwa. Chodzi o udzielanie porad prawnych, a także reprezentację w sprawach cywilnych na podstawie tzw. "stałego zlecenia". Osoby świadczące tego typu usługi są nazywane zbiorczo: Doradcy Prawni.
Jest faktem, że Doradcy Prawni nie osiągnęli spektakularnego sukcesu. 
Według różnych szacunków jest ich około 10.000 - 30.000.
Jaka jest przyczyna tego stanu rzeczy...
Według poglądów adwokatury świadczy to o niefachowości i zbędności Doradców Prawnych.
W mojej ocenie, nie jest to diagnoza rzetelna.
Po pierwsze:
Wolny obszar działalności prawniczej to jedynie jej część.
Mówiąc obrazowo - kto chciałby korzystać z architekta który ma prawo do projektowania wyłącznie fundamentów. 
Po drugie:
Te przepisy (a w zasadzie "luki w przepisach") są skrajnie niejasne i rodzą dużo wątpliwości. Np. mówią o "stałym zleceniu", gdy tymczasem zgodnie z definicją z kodeksu cywilnego "zleceniem" może być objęta wyłącznie "określona czynność". Tymczasem nieprawidłowa reprezentacja strony jest przesłanką do wznowienia prawomocnie osądzonego postępowania (nawet wygranego przez Doradcę Prawnego). Co ciekawe średnio raz na pół roku pojawia się w prasie odpowiedni artykuł którzy przypomina o ryzyku korzystania z usług Doradców Prawnych.  
Mówiąc obrazowo - kto chciałby korzystać z architekta który ma prawo do projektowania wyłącznie fundamentów, słysząc tu i ówdzie, że jest ryzyko, że kiedyś będzie musiał rozebrać dom, aby wrócić do fundamentów i je na nowo zaprojektować   
Po trzecie:
Korzystanie z Doradców Prawnych wiąże się z szeregiem niedogodności takich jak brak możliwości potwierdzania dokumentów "za zgodność z oryginałem" czy brak prawa do zwrotu kosztów procesu od strony przegranej. Szczególnie ta ostatnia niegodność jest ciekawa. Zwrot kosztów procesu od strony przegranej ma charakter "odszkodowania" rekomendującego szkodę wywołanym wytoczonym procesem. Prawa to w demokratycznym państwie jest oczywiste. Ale nie w Polsce... Oto legalnie ustanawiając  pełnomocnika innego niż Adwokat lub Radca Prawny, traci się prawo do rekompensaty szkody w postaci kosztów ustanawiania takiego pełnomocnika. Gdzie tu elementarna choćby konstytucyjność takiego rozwiązania.  
Po czwarte (last but not least): 
Wolność wykonywania niektórych czynności prawniczych, jest tak naprawdę "luką w prawie". Tego typu rozwiązanie (funkcjonujące na obrzeżach prawa) są - co oczywiste - szerzej nieznane klientom.

W mojej ocenie to w pełni uzasadnia funkcjonowanie Doradców Prawnych na obrzeżach rynku prawniczego, a wyciąganie wniosku o "niefachowości" czy "zbędności" Doradców Prawnych należy uznać za zupełnie nieuzasadnione. 


9. Kto ma dbać nad dalszą edukacją aktywnych zawodowo pełnomocników procesowych nie będących adwokatami ? 


Odpowiedź jest bardzo prosta - wolny rynek (który powoduje m.in. wzrost jakości usług).

A jak funkcjonuje brak wolnego rynku... można prześledzić na przykładzie korporacji zawodowych.
Oto jeszcze kilka lat temu dokształcający się Adwokat czy Radca Prawny to była prawdziwa rzadkość.
Problem urósł do takich rozmiarów, iż prowadzono OBOWIĄZEK dokształcania się POD RYGOREM WYKLUCZENIA Z ZAWODU. Rozliczane jest to za pomocą tzw. "punktów edukacyjnych" (przyznawanych za obecność na szkoleniu).
Tyle, że Adwokaci i Radcy Prawni i na obejście tego obowiązku znaleźli swój autorski sposób...  nazywa się e-learning. 

10. Dlaczego adwokat ma być objęty specjalnymi rygorami procesowymi a inni pełnomocnicy już nie ?

Taki postulat nigdzie nie ma miejsca. 

Procedura powinna być identyczna dla każdego, a sędzia powinien procedurę tę bezwzględnie stosować, niezależnie do tego czy występuje przed nim strona działająca osobiście, pełnomocnik nie-Korporacyjny, pełnomocnik Korporacyjny, czy nawet profesor prawa.


ps. jeśli ktoś zna jeszcze jakieś ciekawe "argumenty" przeciwko deregulacji - bardzo chętnie się z nimi zapoznam (proszę pisać w komentarzach lub na mój mail).

Po co ja to robię ?

W mailu przesłanym do mnie pojawiło się pytanie: Po co ja to robię ? Na blogu nie mam reklam, a napisanie tego wszystkiego zajęło mi długie godziny.

Rzeczywiście napisanie tego wszystkiego zajęło mi trochę czasu, ale nie wszystko robi się w życiu "dla pieniędzy" (na tym blogu nie było i nie będzie reklam chyba, że  umieszczone samowolnie przez Google).

Po prostu wierzę, że powstanie tego bloga (i jego utrwalenie w sieci, gdzie każdy będzie mógł sobie sięgnąć w każdym czasie) zwiększy choćby o 0,000001% szanse, że moje dzieci będą żyły w kraju który traktuje poważnie swoich obywateli, a nie ponad wszystko przedkłada partykularny interes poszczególnych (wpływowych) korporacji zawodowych.

Nie mam ambicji wpływać na rządzących i szczerze mówiąc - wątpię, aby to było kiedykolwiek możliwe.
Jedynie na marginesie wystarczy wskazać jaki jest stopień "przesiąknięcia" władz poszczególnych partii rządzących przedstawicielami zawodów regulowanych (szczególnie prawniczych):
PO:
Cezary Grabarczyk - lider jednej z frakcji wewnątrz PO (tzw. "spółdzielnia"),
PSL:
Józef Zych - którzy mieni się twórcą korporacji Radców Prawnych,
Ruch Palikota:
Anna Kubica (adwokat) - Sekretarz Partii
SLD:
Ryszard Kalisz

Mam ambicję skłonić do myślenia poszczególnych czytelników. Zwykłych ludzi, którzy być może w przyszłości będą politykami.
Nie chcę ich przekonywać do swoich racji, ale chciałbym aby choć na chwilę odrzucili "narzucone" myślenie o zawodach regulowanych i zastanowili się:
- Co takiego wyjątkowego jest w np. w zawodzie architekta, że musi istnieć monopol na usługi projektowania domów ?
- Czym różnią się Polacy od np. Holendrów którzy mają prawo, na własny koszt i odpowiedzialność, swobodnego wyboru projektanta własnego domu (zarówno Architekta jak i nie-Architekta) ?

Dlatego tak ważne jest aby "pokazywać" ten blog własnym znajomym, czy nawet przypadkowym komentatorom w sieci. Niech mają szansę poznać inny punkt widzenia. Być może to oni będą kształtować politykę w przyszłości...

wtorek, 11 września 2012

O argumentach adwokatury (część 2)

(dalsza część wpisu "O argumentach adwokatury".)



5. Deregulacji zawodu adwokata sprzeciwiają się sędziowie.

Nie mam zamiaru pisać, iż "sędziowie tworzą jedną klikę z adwokatami" albo, że: "sędziowie chronią monopol adwokatury, chcą mieć gdzie przejść w razie gdyby była taka konieczność (np. groziłoby im dyscyplinarne usunięcie z zawodu sędziego)".Postaram się przedstawić zupełnie racjonalną odpowiedź na stawiany zarzut - poparty rozmowami z moimi znajomymi sędziami i sędzinami.
Najpierw trzeba zauważyć dość istotną rzecz. Oficjalne stanowisko w sprawie deregulacji wyraża (rzekomo w imieniu całego środowiska sędziowskiego) Krajowa Rada Sądownictwa lub Sąd Najwyższy - to jest sędziowie "najwyższych szczebli".
Jest to dość istotne - bo Ci sędziowie mają na co dzień odczynienia wyłącznie z najlepszymi w Polsce adwokatami (tacy przeważnie występują przed Sądem Najwyższym).
Każdy - niezależnie od tego jaki zawód wykonuje - chciałby mieć styczność wyłącznie z inteligentnymi, dobrze wychowanymi i wszechstronnie wykształconymi "petentami" (a tak właśnie mają sędziowie Sądu Najwyższego - czego bronią, rzekomo w interesie całego sądownictwa).
Już widzę rozmarzonych urzędników, którzy oczami wyobraźni widzą jak nie nękają ich awanturujące się strony, tylko zawsze mają kontakt z odpowiednio zweryfikowanym wcześniej pełnomocnikiem...
Tyle, że to mrzonki. Liczba adwokatów jest tak niska (nie mówiąc już o nielicznych "najlepszych pełnomocnikach"), że występują oni w niewielkim odsetku spraw.
A co się dzieje z pozostałymi sprawami ? Toczą się one (najczęściej przed Sądami Rejonowymi) bez udziału żadnych pełnomocników. Sędziowie Sądu Najwyższego (najgłośniej wypowiadający się w sprawie deregulacji) nie mają kontaktu ze "stronami występującymi się samodzielnie" i nie wiedzą co to oznacza.
Dla zobrazowania sprawy - opowieść jednego z moich znajomych sędziów:
Starsza pani została pozwana przez firmę windykacyjną o zapłatę około 2.000 za zaległe faktury za telefon komórkowy.
Roszczenie było ewidentnie przedawnione.
Starsza Pani żadnego telefonu nie kupowała, tylko "użyczyła" dowodu wnuczkowi, który obecnie jest w Irlandii.
Najpierw poszedł Nakaz Zapłaty ("upominawczy").
Zbiegiem okoliczności Starsza Pani napisała odręczne pismo w którym posłużyła się słowami "proszę o wyjaśnienie o co chodzi". Pismo to nie zostało potraktowane jako "Sprzeciw od nakazu".
Starsza Pani wystosowała kolejne odręczne pismo, w którym napisała "nie zgadza się z decyzją Sądu który nie uwzględnił jej poprzedniego pisma".
Pismo to zostało potraktowane jako zażalenie, i sprawa przeniosła się do sądu drugiej instancji, który stwierdził, że jej pierwsze pismo było sprzeciwem od nakazu.
Sprawa wróciła do sądu rejonowego gdzie odbyła się pierwsza rozprawa - podczas której Sędzia pierwszy raz próbował delikatnie zasugerować Starszej Pani podniesienie zarzutu przedawnienia. Nieskutecznie.
Pod pretekstem konieczności dostarczenia "bilingów" (na wykazanie wysokości roszczenia) Sędzia wyznaczył drugą sprawę.
Na drugiej sprawie Sędzia po raz drugi próbował zasugerować Starszej Pani podniesienie zarzutu przedawnienia. Nieskutecznie.  
Starsza Pani zapytana czy nie chciałaby skonsultować się w tej sprawie z Adwokatem - odpowiedziała, że była u Adwokata, ale Adwokat chciał od niej 600zł płatne z góry (czyli ok. 1/3 roszczenia).
Została wyznaczona trzecia rozprawa - celem przesłuchania stron.
Jednocześnie zrezygnowany sędzia odbył "sugerującą" rozmowę z protokolantką: "Szkoda, że ta Starsza Pani nie zgłosiła zarzutu przedawnienia...", która to protokolantka (w bliżej nie określonym celu) wyszła do tej Starszej Pani z nią porozmawiać.
Za około tydzień wpłynęło do sądu pismo Starszej Pani z jednym zdaniem. "Zgłaszam zarzut przedawnienia".
W następnym tygodniu płynęło od windykatorów pismo z cofnięciem powództwa.
Sprawa która mogła się toczyć 3 tygodnie, trwała... 14 miesięcy i pochłonęła mnóstwo czasu i energii Sądów dwóch instancji ! A brakowało w niej jednej krótkiej porady na poziomie... studenta drugiego roku prawa!
Teraz "esencja" - zapytani przez tego samego Sędziego studenci prawa na wykładach, za ile udzieliliby porady i napisali odpowiednie pismo tej pani odpowiedzieli... od 30 zł do 50 zł !!!
Takich historii Sędziowie niższych instancji mają tysiące - co przekłada się na ich pracę (i przewlekłość postępowań sądowych).
Sędziowie Sądu Najwyższego, mając kontakt wyłącznie z "orłami temidy" (którzy przynajmniej nie przekąszają w pracy), co oczywiste bronią obecnego status quo.  


6. Czy chciałabyś aby leczył cię lekarz bez wykształcenia medycznego ?


Na ten temat już pisałem.
W deregulacji chodzi wyłącznie o prawo wyboru prywatnej usługi, świadczonej na koszt i odpowiedzialność klientów.
Z tego typu prywatnych usług medycznych wykonywanych przez osoby bez wykształcenia medycznego... korzysta regularnie ok. 2 mln polaków (i rzeczywiście czują się lepiej !).
Są to prywatne usługi wszelkiej maści znachorów, bioenergoterapeutów, zielarzy, uzdrowicieli czy filipińskich chirurgów. 
Oczywiście można krytykować taki stan rzeczy, nazywając znachorów oszustami...
Ale skro Ci Polacy czują się lepiej... Może tego im właśnie trzeba... Nie nam to oceniać i zabraniać tym osobom wydania prywatnych pieniędzy na "znachorów".


7. Czy powierzyłbyś własną sprawę sądową np. studentowi prawa ?

Ja osobiście - TAK. 
Bez żadnych oporów powierzyłbym studentowi prawa prowadzenie sprawy o kilkaset czy nawet kilka tysięcy złotych.
Do sprawy o dziesiątki tysięcy złotych wybrałbym mecenasa.
Do sprawy o miliony złotych zaangażowałbym profesora prawa (choćby nawet nie był mecenasem).
Tymczasem w obecnym systemie, wszystko mamy "uśrednione" i do wszelkiego typu spraw jedynie słuszni są mecenasi (po studiach i 3 letniej aplikacji).
Takie jest moje prywatne zdanie. Każdy ma prawo do własnego i ja to szanuję.
Nie mniej - to jest nieważne. 
Istotą deregulacji, nie jest pytanie kto z czyich usług kiedy zamierza korzystać (i później uśrednianie wyników), ale prawo korzystania przez wolnych i dorosłych polaków z takich usługodawców jacy im akurat odpowiadają w konkretnej sprawie (raz student, raz mecenas, raz profesor, a innym razem specjalista z wąskiej dzieciny prawa który nigdy nie studiował prawa).
Każdy dobrze wie czego mu najlepiej trzeba... Nie nam oceniać i zabraniać polakom wydania ich prywatnych pieniędzy na nie-korporacyjnych pełnomocników.

W kolejnej części "argumentów adwokatury" odpowiedź na kolejne zarzuty:
8. Dlaczego tzw. "doradcy prawni" (działający na podstawie "stałego zlecenia") nie odnieśli spektakularnego sukcesu ? Czyżby byli nie fachowi lub niepotrzebni ?
9. Kto ma dbać nad dalszą edukacją aktywnych zawodowo pełnomocników procesowych nie będących adwokatami ? 
10. Dlaczego adwokat ma być objęty specjalnymi rygorami procesowymi a inni pełnomocnicy już nie ?

poniedziałek, 10 września 2012

Obowiązkowe ubezpieczenie. Czy na pewno konieczne?

Obowiązkowe ubezpieczenia...
Co ciekawe tego elementu "rynku regulowanego" pośrednio bronią nawet zwolennicy deregulacji, prowadzając do swoich projektów jakieś szczątkowe regulacje w zakresie ubezpieczenia.
Tak np. projekty ustaw z poprzedniej kadencji dotyczące zmiany art. 87 k.p.c.: Druk Sejmowy 2603 (http://orka.sejm.gov.pl/Druki6ka.nsf/druk?OpenAgent&2603) oraz Druk Sejmowy 2604 (http://orka.sejm.gov.pl/Druki6ka.nsf/druk?OpenAgent&2604).

Czym właściwie jest to obowiązkowe ubezpieczenie wykonujących zawody regulowane ?

Jak się okazuje większość przedstawicieli zawodów regulowanych musi posiadać polisę ubezpieczeniową na kwotę 50.000 Euro (ok. 200.000 zł).
Dlaczego akurat tyle... któż to wie.
(pozostając w kręgach adwokackich)
Taka polisa nie jest potrzebna ani klientowi który chce zlecić sprawę o 5.000 zł, ani klientowi którzy chce zlecić sprawę o 5.000.000 zł. A każdy z nich "dokłada" do ceny usługi ok. 10 zł tytułem kosztów tej obowiązkowej polisy.
De facto ta polisa satysfakcjonuje jedynie 0,00001% klientów którzy zlecają sprawę dokładnie o 200.000 zł.

Co więc w zamian? UWIERZYĆ W ROZSĄDEK KLIENTÓW!

Wystarczy uwierzyć, że każdy klient ma swój rozum i jeśli tylko zechce, przed zleceniem usługi, potrafi wypowiedzieć 4 słowa: "Proszę mi pokazać ubezpieczenie"
Niech każdy ma prawo wybrać usługodawcę: nieubezpieczonego, ubezpieczonego na niewielką kwotę (i oferującego tańszą usługę) oraz ubezpieczonego na dużą kwotę (który cenę drogiej polisy wlicza do kosztów każdej usługi).

Jedynie w woli wyjaśnienia - ja osobiście wybieram kontrahentów i usługodawców... nie ubezpieczonych (i działających w ramach indywidualnej działalności gospodarczej) !!!
Osobiście uważam, że jeśli ktoś nie ma polisy ubezpieczeniowej i odpowiada za "wpadki" całym swoim majątkiem to się stara po stokroć bardziej, niż usługodawca świadomy, że stoi za nim ubezpieczyciel.
Taki jest mój prywatny pogląd. Możecie się z nim zgadzać lub nie zgadzać... ale dlaczego zmuszacie mnie (i wszystkich innych) do korzystania z usługodawców ubezpieczonych akurat na 200.000 zł ?





O argumentach adwokatury (część 1)

Na szczególne miejsce zasługuje argumentacja przeciw deregulacji nadzwyczaj często pojawiającej się w mediach "adwokatury" (nielicznej, lecz bardzo wpływowej korporacji zawodowej). Nie bez znaczenia  dla przyznania argumentom "adwokatury" specjalnego miejsca jest też fakt, iż w czerwcowym badaniu CBOS to właśnie zawód adwokata (wraz z doradcą zawodowym) został wymieniony przez Polaków na pierwszym miejscu do objęcia deregulacją.


1. Deregulacja doprowadzi do niewydolności sądownictwa.

Niewydolne sądownictwo to mamy obecnie!
Pomimo jednych z największych w Europie nakładów na sądownictwo (w przyrzeczeniu na obywatela), średni czas trwania procesów mamy jeden z najdłuższych na świecie (dla procesów gospodarczych jest to średnio 1.000 dni).
Przyczyn takiego stanu rzeczy z pewnością jest wiele, ale jednym z nich jest... monopol adwokatów i radców prawnych na usługi zastępstwa procesowego!
Około 9.000 adwokatów i 24.000 radców prawnych obsługuje 12.000.000 spraw sądowych w Polsce (wg. liczby sygnatur).
Zgodnie z rocznikiem statystycznym zaledwie w ok. 2% spraw sądowych storna ma profesjonalnego pełnomocnika.
Sytuacja taka, gdy przed sądami występują samodzielnie strony (najczęściej nie mając wcześniej jakiejkolwiek styczności z prawem procesowym), musi negatywnie wypłynąć na czas trwania procesów. Strona taka przecież nie potrafi formułować w sposób odpowiadający przepisom nawet najprostszym wniosków i tez. Zmusza to sędziów do kilkukrotnie większego wysiłku niż w sprawach gdzie strona ma pełnomocnika (z choćby najmniejszą wiedzą prawniczą).
Tak więc dopuszczenie do wykonywania czynności procesowych (obok 9.000 adwokatów i 24.000 radców), osób z choćby minimalną wiedzą prawniczą z pewnością pozytywnie wpłynie na czas trwania i sprawny przebieg procesów sądowych.


2. Nie można do sądów wpuszczać osób źle wychowanych czy karanych.

Po pierwsze.
Sądy są dla wszystkich obywateli, którzy opłacają sądownictwo z podatków. Powszechny dostęp do wymiaru sprawiedliwości jest elementarnym prawem człowieka.
Nie jest rolą adwokatury decydować kto ma, a kto nie ma prawa wstępu do Sądu !
Po drugie.
Przed obliczem Sądu codziennie stają ludzie karani i to jednak nie ujmuje w żaden sposób majestatowi sądu.
Po po trzecie (last but not least).
Jeśli ktoś ufa jedynie "koledze z celi" - dlaczego odbierać mu prawo do ustanowienia swoim pełnomocnikiem tego kolegi ?
Jeśli ktoś jest dorosły to wie co robi (na własny koszt i odpowiedzialność). Nie ma żadnych przesłanek aby odbierać prawo wolnym i dorosłym ludziom prawa do korzystania z pełnomocników karanych czy źle wychowanych.


3. Adwokat pełni ważną rolę bo poświadcza kserokopie dokumentów "Za zgodność z oryginałem".

Wbrew pozorom oficjalne uprawnienie do poświadczania kserokopii dokumentów "Za zgodność z oryginałem", adwokaci uzyskali dopiero... około rok temu !
Poprzednio "utrwaloną praktyką" było uznawanie za dopuszczalne potwierdzanie "Za zgodność z oryginałem" dokumentów samodzielnie przez strony procesów.
Jest to nadal powszechna praktyka w postępowaniach administracyjnych, podatkowych czy np. w postępowaniach o zamówienia publiczne (gdzie nawet ubiegając się o zamówienie warte setki milionów złotych, dokumenty przetargowe "Za zgodność z oryginałem" może poświadczyć... praktycznie dowolna osoba).
W tym zakresie powinno wystarczyć objęcie takiego "poświadczenia za zgodność z oryginałem" w toku procesu sądowego definicją dokumentu urzędowego (dokładnie tak jak w około rok temu uczyniono z poświadczeniem adwokackim). Określona w Kodeksie Karnym kara więzienia za poświadczenie nieprawdy w dokumencie jest wystarczającą sankcją za ewentualne "manipulacje" (tak jak dla adwokata, tak też dla wszystkich innych - stron działających osobiście oraz innych pełnomocników).


4. Nie można dopuścić do tego, aby "Pan Henio zza budki z piwem" mógł wywiesić szyld "zastępstwo procesowe - tanio" i przyjmować klientów.  

Oto klasyczny przykład traktowania ludzi jak skrajnych idiotów. Zarówno klientów jak i potencjalnych usługodawców !
Klienci to nie idioci. Potrafią weryfikować usługodawców, co udowadniają codziennie poruszając się na tysiącach wolnych rynków.
Potencjalni usługodawcy to też nie idioci. Nawet ten przysłowiowy "Pan Henio" zanim zainwestuje w ten przysłowiowy "szyld" kilka razy pomyśli: czy będzie miał choćby jednego klienta, czy sprosta konkurencji. Jest oczywistym, że w ten "szyld" nie zainwestuje nawet złamanego grosza, dopóki nie będzie miał przekonania, że inwestycja ta mu się zwróci, i jeszcze pozwoli później na utrzymanie.
Można przecież skorzystać z jednego z tysiąca innych sposobów aby "wyrzucić pieniądze w błoto", znacznie przyjemniejszych niż "zainwestowanie w szyld", który się nie zwróci (np. iść do kasyna).
Tak na marginesie: już dziś można legalnie wywiesić tysiące "szyldów" reklamujących działalności wolnorynkowe. Dlaczego nikt tego tak ochoczo nie robi ?
Np. dlaczego na każdym kroku nie wisi szyld "Gabinet psychoterapii" (który to szyld legalnie może wywiesić każdy - bez względu na wykształcenie. Nawet "Pan Henio"!). Ba... dlaczego takiego szyldu nie wieszają sobie gremialnie nawet absolwenci psychologii ? Bo umieją liczyć! Wiedzą, że otwarcie gabinetu psychoterapii kosztuje i wiedzą, że do zwykłego absolwenta psychologii nikt nie przyjdzie. Dlatego absolwenci psychologii którzy marzą o karierze psychoterapeutów DOBROWOLNIE zdobywają dalsze wykształcenie i doświadczenie, zostają członkami stowarzyszeń psychoterapeutów itp. itd. decydując się na samodzielną działalność tylko wtedy gdy uznają, że są na tyle dobrze przygotowani, że ma to sens ekonomiczny.



W kolejnych częściach "argumentów adwokatury" będą między innymi odpowiedzi na następujące wątpliwości:
5. Deregulacji zawodów prawniczych sprzeciwiają się sędziowie.
6. Czy chciałabyś aby leczył cię lekarz bez wykształcenia medycznego ?
7. Czy powierzyłbyś własną sprawę sądową np. studentowi prawa ?
8. Dlaczego tzw. "doradcy prawni" (działający na podstawie "stałego zlecenia") nie odnieśli spektakularnego sukcesu ? Czyżby byli nie fachowi lub niepotrzebni ?
(ewentualne kolejne absurdalne zarzuty adwokatury przeciwko deregulacji jeśli takie znajdę lub zostaną mi podesłane)


ps.
1) Dziękuję za dotychczasową promocję niniejszego bloga (m.in. na forach czy w komentarzach). Ma on już kilkaset odwiedzin, z czego 90% w ostatnim tygodniu.
2) Przepraszam za nieregularne wpisy. Poza pisaniem niniejszego bloga mam jeszcze pracę i rodzinę. Na zadane mi pytanie "Po co piszę tego bloga, przecież nie mam na nim reklam ?" - odpowiem w jednym z kolejnych wpisów.

czwartek, 6 września 2012

"Deregulacja Blog" zauważony przez SDP

Po zaledwie około 3 tygodniach działalności "Deregulacja Blog" został on zauważony i doceniony przez Stowarzyszenie Doradców Prawnych.

Na stornie SDP pod adresem www.doradcyprawni.org został umieszczony bezpośredni link do tego bloga wraz z krótką notatką zachęcającą do jego odwiedzenia.

Dziękuję,
Adam

ps. Jeśli uważasz artykuły zamieszczone na niniejszym blogu za ciekawe - przekaż link do tego bloga swoim znajomym albo rozpropaguj go na forach internetowych i w komentarzach gdzie się udzielasz. Niech i inni mają szansę dowiedzieć się czym jest deregulacja oparta o swobodę wyboru przez klienta zarówno usługodawcy korporacyjnego jak i nie-korporacyjnego.

"Wyjątkowość" przedstawicieli zawodów regulowanych

Podstawowa argumentacja obrońców zawodów regulowanych opiera się o ich rzekomą "wyjątkowość". Niestety szczegółowo pytani o tę mityczną "wyjątkowość" przedstawiciele zawodów regulowanych rzadko potrafią wydusić z siebie choć zdanie.

Niestety Panie i Panowie mecenasi, architekci, doradcy podatkowi, rzecznicy patentowi itd. itp. - muszę was zmartwić... w mojej ocenie wasz zawód niczym się nie różni nawet od zawodu sprzątaczki (-z całym szacunkiem dla Pań sprzątaczek). 


1. Odpowiedzialność za losy ludzkie.

Przedstawiciele zawodów regulowanych szczycą się swoją rzekomą wielką odpowiedzialnością za sprawy swoich klientów...
Ale czymże jest ta "wielka odpowiedzialność" przedstawicieli zawodów regulowanych wobec odpowiedzialności sprzątaczek za zdrowie i życie ludzi ! Przecież stosowane przy sprzątaniu środki chemiczne to zazwyczaj żrące i toksyczne detergenty !!! Ich nieprawidłowe zastosowanie (np. w pokoiku dziecięcym) może mieć katastrofalnie skutki !
Ależ czymże jest nawet odpowiedzialność sprzątaczki wobec odpowiedzialności (wolnorynkowych) mechaników samochodowych, którym powierzamy do dokonania bezpiecznych napraw nasze samochody (a jedna lekko niedokręcona śrubka koła czy przewodu hamulcowego oznacza wypadek, niejednokrotnie z udziałem osób postronnych)!


2. Tajemnica zawodowa.

Przedstawiciele zawodów regulowanych szczycą się swoją rzekomą odpowiedzialnością za tajemnice swoich klientów...
Ale czymże są "wielkie tajemnice" powierzane przedstawicielom zawodów regulowanych wobec nieograniczonego dostępu do tajemnic prywatnych i służbowych sprzątaczek ! Przecież sprzątaczki, sprzątając biura i domy mają nieograniczony dostęp do wszelkich dokumentów swoich klientów (nie ważne czy są to zakurzone akta sądowe, komputery biurowe czy tajemnice gromadzone w śmieciach - wszystko to trzeba posprzątać, a co za tym idzie udostępnić sprzątaczce) !
Ależ czymże są tajemnice znane sprzątaczkom wobec tajemnic (wolnorynkowych) psychoterapeutów, którym dla skutecznej psychoterapii należy powierzyć nawet najbardziej skrywane tajemnice od początku dzieciństwa !


3. Wiedza.

Przedstawiciele zawodów regulowanych szczycą się rzekomo olbrzymią wiedzą wymaganą do wykonywania  ich zawodu
Ale czymże jest wiedza wymagana od przedstawicieli zawodów regulowanych wobec wiedzy sprzątaczek na temat niezliczonej liczby rodzajów zabrudzeń i jeszcze większej liczby detergentów której to wiedzy nie ma spisanej w żadnej książce, kodeksie czy komentarzu do którego wystarczy sięgnąć.
Ależ czymże jest ta wiedza wobec wiedzy (wolnorynkowych) prezesów zarządów (menedżerów) dużych spółek którzy ostatecznie podejmują decyzję na podstawie "mętnych" opinii czy analiz. Jest to wiedza i doświadczenie z bardzo wielu dziecin (prawo, rachunkowość, podatki, marketing itd.) zdobywane najczęściej na studiach, studiach podyplomowych, studiach MBA oraz w toku pracy na różnych stanowiskach w firmie. Statystycznie prezesem dużej spółki zostaje się dopiero w wieku 45-50 lat, gdy tymczasem zawód regulowany może wykonywać najczęściej już dwudziestoparolatek !


4. Nieskazitelny charakter (niekaralność).

Przedstawiciele zawodów regulowanych szczycą się swoim nieskazitelnych charakterem (niekaralnością) - rzekomo koniecznym do wykonywania ich zawodów.
Ale czymże są wymogi nieskazitelnego charakteru stawiane przedstawicielom zawodów regulowanych wobec wymogów które należy stawiać sprzątaczkom. Przecież sprzątaczki niejednokrotnie otrzymują nieskrępowany dostęp (klucze) do urzędów, biur, czy domów prywatnych. To od sprzątaczek należałoby wymagać w pierwszej kolejności nieskazitelnego charakteru gwarantującego odpowiednią dbałość o powierzone im mienie i dobytek.
Ależ czymże są wymogi stawiane sprzątaczkom wobec wymogów stawianych (wolnorynkowym) opiekunkom dziecięcym, którym powierzamy to co najcenniejsze - nasze dzieci i ich wychowanie (a niejednokrotnie razem z naszymi mieszkaniami). Co wie każdy rodzic - tutaj wymogi nie ograniczają się tylko do niekaralności, ale od opiekunek dziecięcych wymaga się nawet nie używania nieodpowiedniego słownictwa !!!


Niemal każdy zawód jest "wyjątkowy" i wymaga określonych przymiotów (inaczej nie byłby "zawodem). Jak więc widać nie ma KOMPLETNIE ŻADNEJ "wyjątkowości" żadnego z zawodów regulowanych uzasadniającej utrzymywanie monopolu na dane usługi, poprzez odbieranie wolnym i dorosłym polakom prawa swobodnego wyboru pomiędzy usługodawcą Korporacyjnym i nie-Korporacyjnym.

wtorek, 4 września 2012

Skutki deregulacji


Skutki deregulacji... to z pozoru najtrudniejszy temat. Ale na szczęście tylko z pozoru.

Oczywiście chodzi o skutki w dwóch najistotniejszych obszarach: Jakość i Cena.

Nie mam zamiaru "szastać frazesami", że na tezie o wolnym runku jako przyczyny WZROSTU jakości i SPADKU cen opiera się cała starożytna i nowożytna nauka ekonomii...
Nie mam zamiaru powoływać się na wszystkich dotychczasowych Noblistów z ekonomii z których niemal każdy wykazywał WZROST jakości i SPADEK cen...
...choć to wszystko prawda, to jednak są to odległe prace naukowe, które nie przemawiają do przeciętnego Klienta... a na pewno nie przemawiają jak przytaczane przez członków korporacji obrazy: leczenia się u nie-lekarza za pół ceny czy projektowania domu przez nie-Architekta również za pół ceny.

Dlatego spróbujmy prześledzić skutki deregulacji, kreśląc scenariusz na przyszłość.

1. CENY
Tutaj chyba nie ma większej wątpliwości, iż po deregulacji ceny spadną.
Zgodnie z czerwcowymi badaniami CBOS uważa tak:
51% ogółu polaków i aż...
65% przedstawicieli zawodów regulowanych !!!

To chyba nie wymaga większego komentarza. Kto, jeśli nie przedstawiciele zawodów regulowanych, może  wiedzieć najlepiej, iż ceny usług na rynkach regulowanych są (delikatnie mówiąc) "zawyżone" i jest potencjał do ich obniżenia.

2. JAKOŚĆ
Tutaj badania wykazują zupełnie inną tendencję:
47% polaków po deregulacji spodziewa się WZROSTU jakości usług, natomiast
51% przedstawicieli zawodów regulowanych po deregulacji spodziewa się SPADKU jakości,
Kto ma racie, i dlaczego nie są to przedstawiciele zawodów regulowanych ?

Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie - wystarcz postawić kolejne: Co będą robić przedstawiciele zawodów regulowanych po ich deregulacji ? DOKŁADNIE TO SAMO CO DZIŚ !!!

Dlaczego Ci ludzie mieliby robić coś innego (o ile w ogóle potrafią), skoro są dobrzy w tym co robią ?
Dlaczego mieliby porzucić pracę - szczególnie jeśli mają na utrzymaniu rodzinę ?
Nic z tych rzeczy.
Jeśli dziś mamy ok. 9.000 adwokatów, po deregulacji każdy z tych 9.000 adwokatów będzie nadal pracował w zawodzie (choćby nawet za niższe stawki - bo przecież musi jakoś utrzymać siebie i rodzinę).
Jakoś nie wyobrażam sobie Adwokata, którzy zamyka kancelarię i idzie po zasiłek z pośredniaka w proteście przeciw deregulacji (czyt: prawdziwej deregulacji polegającej na tym, że klient ma wolny wybór pomiędzy Adwokatem i nie-Adwokatem). Gdzie więc jest ten spadek jakości ???
Dodatkowo z takimi przedstawicielami zawodów regulowanych (z ich wiedzą i doświadczeniem), którzy będą pracować za niższe stawki (wymuszone wolną konkurencją) - poza korporacyjni adepci zawodu będą mieli trudno się zmierzyć. Będą musieli oni naprawdę się przyłożyć do konkurencji jakościowej, inwestując naprawdę grube pieniądze w swoją edukację... i wtedy zacznie się wzrost jakości.

Oczywiście jest jeszcze tzw. "ukryty popyt". Obecnie (zgodnie z rocznikiem statystycznym), aż 98% stron procesów sądowych nie korzysta z profesjonalnych pełnomocników. Po deregulacji (i spadku cen którego oczekują wszyscy - zarówno Klienci jak i Usługodawcy) ten odsetek się z pewnością zmieni. I rynek ten mogą zagospodarować usługodawcy gorzej wykształceni. Ale czy to jest spadek jakości ? NIE.
Obecnie - skoro nie ma tego typu usług jakość wynosi ZERO. Nawet jeśli usługi te zaczną świadczyć studenci - będzie to WZROST jakości (bo wszystko jest lepsze od ZERA).
A jak się to przełoży na stronę praktyczną... oczywiście również pozytywnie.
Dziś w tych 98% procesów sądowych, Sąd musi "pomagać" stronom procesów które z prawem nie mają nic wspólnego. To jest jedną z wielu przyczyn przewlekłości polskich postępowań !
Oczywistym jest, że zawsze pozytywnym będzie jeśli takiej stronie będzie "pomagała" osoba która będzie miała choćby odrobinę większe pojęcie o prawie (np. student prawa). Już tylko to uwolni nie jednego sędziego od połowy "problemów" ze stroną procesu która działa sama.
Dlatego nie dajmy się nabrać na mit "spadku jakości" i pytajmy - a co tak doskonale wykształcony Pan/Pani mecenas będzie robić po deregulacji, że ta jakoś usług nagle spadnie ???