niedziela, 9 marca 2014

Ilość wynalazków w europie Polska vs. Samsung (+ pogląd Rzecznika Patentowego)

Europejski Urząd Patentowy opublikował zestawienie krajów i firm zgłaszających patenty w 2013 r.:



Konkluzje w skrócie. 
Polscy wynalazcy zgłosili w 2013 roku 510 wniosków patentowych (z czego 40% pochodziło z Uczelni i Instytutów).
Zgłaszamy 4 razy mniej patentów niż firma SAMSUNG.
Zgłaszamy 140 (sto czterdzieści) razy mniej patentów niż Niemcy.
Pod względem patentów jesteśmy na poziomie... Słowenii (postjugosłowiańskiego kraju z 2 mln obywateli).

O powyższym miałem okazję wczoraj porozmawiać z rzecznikiem patentowym (jedym z ok. 900 w Polsce !!! wow !!!).
Oczywiście nie widział on w powyższym winy swojej korporacji, koszty patentu określając jako "znikome" (wg. jego relacji: koszt urzędów to kilkaset złotych / euro - zależnie gdzie zgłaszamy a koszt przygotowania dokumentacji przez rzecznika to ok. 4000-5000 złotych / euro - zależnie gdzie zgłaszamy). Wręcz z rozbrajającą szczerością stwierdził, że skoro Polacy zgłaszają tylko 500 wniosków europejskich, to 900 rzeczników to aż nadto.

Moje uwagi spisane na szybko:
1) Może i kilka tysięcy złotych/euro dla Rzecznika Patentowego to nie jest kwota duża ale... to jest kwota którą wynalazca musi wyłożyć "na wstępie". A wbrew pozorom tylko promil patentów to są "perełki" które przynoszą milionowe zyski. Dla tej jednej "perełki" trzeba zgłosić tysiące patentów w co trzeba zainwestować (wg. obecnego cennika rzeczników patentowych) miliony złotych !!!
2) Może i przy obecnym poziomie wynalazczości 900 rzeczników wydaje się zbędnych i można pokusić się o jeszcze większe zamknięcie tego ryku. Czy jednak nadal chcemy tkwić na poziomie maleńkiej Słowenii czy gonić pod względem innowacyjności Niemcy ???

Powyższe utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że deregulacja działalności rzeczników patentowych jest pilnie potrzebna. I nie chodzi tu tylko o poszanowanie wolności i swobód obywatalskich, ale o przyszłość naszego kraju, który bez innowacyjności nie ma żadnych szans na globalnym rynku.





niedziela, 2 marca 2014

"wielka deregulacja = wielka fikcja" i inne ciekawe artykuły prasowe

Po woli (w związku z pełnym wejściem w życie I Ustawy Deregulacyjnej) rośnie świadomość pseudo-deregulacyjnego charakteru zmian zapoczątkowanych przez min. Gowina (o czym piszę od samego początku istnienia niniejszego bloga). Kilka dni temu do takiego przekonania doszedł m.in. Łukasz Gibała (poseł Ruchu Palikota), demaskując hasło "wielkiej deregulacji" jako "wielką fikcję":

Nieświadomie "wielką fikcję" zamiast "wielkiej deregulacji" demaskują również korporacje zawodowe. Próbując ironicznie podejść argument twórców deregulacji o "100.000 nowych miejscach pracy", notariusze wyliczyli owoc deregulacji swojego zawodu na... 30 nowych miejsc pracy:
Tyle, że (co widać np. w komentarzach do tego artykułu) dla przeciętnego odbiorcy zaledwie 30 nowych miejsc pracy, wcale nie oznacza porażki argumentu o "100.000 nowych miejscach pracy", ale demaskuje to wprowadzoną pseudo-deregulację.

Coś z "innej beczki".
Na portalu prawnik.pl trwa w najlepsze dyskusja o połączeniu zawodów Adwokata i Radcy Prawnego w jedną Nową Adwokaturę. Przy tej okazji pojawił się bardzo ciekawy wywiad z adw. Andrzejem Michałowskim, byłym wiceprezesem Naczelnej Rady Adwokackiej, p.o. Prezesa NRA, obecnie członka NRA.
W mojej ocenie - trafnie diagnozujący problemy i przewidujący przyszłość !
Nie mniej, wymaga on kilku uzupełnień:

I.
"ER:A po co w ogóle został stworzony samorząd?
AM:U źródeł tworzenia się samorządów była potrzeba obrony adwokatów przed ingerencją władzy publicznej w sytuacjach konfliktowych. Po to więc, żeby adwokata nie można było skutecznie zaatakować za to, w jaki sposób reprezentuje swojego klienta. Żeby miał oparcie w organizacji."

Nie do końca tak. Źródłem samorządów był konkretny konflikt (interesów): OBRONA Z URZĘDU. Jest to sytuacja, w której Państwo wynajmuje Adwokata, po to aby występował on... często przeciwko Państwu, którego utożsamia prokurator. 
Wymyślono więc, że nad zasadami przydziału obrońców z urzędu, oraz ich stawkami będzie "czuwał" Samorząd Zawodowy (tak aby nie dochodziło do konfliktów czy zmowy na linii Adwokat-Państwo).
"Atak na adwokata w jaki sposób reprezentuje Klienta" ?... Jaki Państwo niby miałoby mieć w tym interes ? Taki atak mógłby przeprowadzić co najwyżej niezadowolony Klient (do czego prawa nie można mu odbierać).

II.
"AM: W Wielkiej Brytanii 25 lat temu pytano, po czym można rozróżnić barristera od solicitora.
ER: Po czym?
AM: Po butach. Barrister miał świetne buty, ponieważ był człowiekiem zamożnym. Miał dobrze prosperującą kancelarię, więcej czasu, mniej pracy. Zdecydowanie lepiej zarabiał. Po 25 latach nie można już ich rozróżnić po butach. Chyba nawet więcej solicitorów ma lepsze buty."

Krótko (ku przemyśleniu): SOLICITOR w Wielkiej Brytanii... nie musi nawet mieć wykształcenia wyższego!
III.
AM: Proszę spojrzeć na naszą historię na przełomie XIX i XX wieku. Wówczas funkcjonowali obok siebie adwokaci przysięgli i prywatni. Pierwsi byli formalnie ustanowieni przy sądach, a drudzy byli odpowiednikami obecnych doradców prawnych. Bardzo szybko adwokaci prywatni zaczęli jednak mieć zdecydowanie lepsze sprawy i kancelarie niż przysięgli.

Taki stan trwał aż do lat '30 ubiegłego wieku, a co za tym idzie to monopol "Adwokatów Przysięgłych" na wszystkie rodzaje spraw trwał w okresie międzywojennym zaledwie kilka lat. Warto byłoby jeszcze dodać, że kodeksy z początku lat '30 to dzieło autorytarnej sanacji, czerpiącej m.in. z włoskiego faszyzmu (który - co już pisałem, był kolebką Korporacjonizmu opartego na czerpaniu korzyści z monopolu w usługach prywatnych w zamian za zdjęcie z Państwa odpowiedzialności za niektóre działania, takie jak np. pomoc prawna ubogim).

NA KONIEC, Z CYKLU "NIESKAZITELNI MECENASI" TYM RAZEM... ADWOKAT I SYNDYK (dwa zawody regulowane w jednym!!!): http://polskalokalna.pl/wiadomosci/malopolskie/news/krakow-syndyk-podejrzany-o-przywlaszczenie-25-mln-zl,1995769,3286