piątek, 28 września 2012

Odpowiedź na dwa maile

Odpowiedź na dwa maile.

I.

1a. Jak sobie wyobrażam to, że domy zamiast architektów będzie projektowała "moja [autora maila] osiemnastoletnia córka, która maluje bardzo ładne domki".

Nie trzeba sobie tego wyobrażać - wystarczy np. pojechać do Holandii, czy popłynąć do któregoś z krajów Skandynawskich.
Tam inwestor (osoba najbardziej zainteresowana tym, aby dom był ładny, funkcjonalny i bezpieczny dla użytkowników) może, na własny koszt i odpowiedzialność samodzielnie zdecydować czy chce powierzyć projektowanie Architektowi czy nie-Architektowi.
Nie mam również nic przeciwko, aby uzdolniona plastycznie osiemnastolatka założyła pracownie projektową... tyle, że śmiem wątpić aby ktokolwiek ją zatrudnił do projektowania (-i mogła zarobić choćby na ołówki). Klienci to nie idioci i zdając sobie sprawę z działania na własną odpowiedzialność - działają naprawdę racjonalnie.

1b. Czy wiem co to jest "ład architektoniczny" o który dbają architekci ?

Co do dbania przez architektów o "ład architektoniczny" to jest z tym... różnie. Pomimo monopolu Architektów na projektowanie, rokrocznie kandydatów w anty-konkursach typu "MAKABRYŁA" jest aż nadto.
Poza tym o ład architektoniczny nie mają dbać "nieoficjalnie" Architekci, ale samorządy uchwalając "Miejscowe Plany Zagospodarowania Przestrzennego". Taki plan może dość szczegółowo opisywać wymagania dla budynków na danym terenie, a jednocześnie daje podstawy do prostego i jasnego określenia co jest dopuszczalne, a co nie. Jeśli taki Plan się komuś nie podoba - zawsze może się budować w sąsiedniej miejscowości (gdzie plan jest bardziej liberalny) i tam płacić podatki. O ładzie architektonicznym na własnym terenie niech decydują społeczności lokalne (przez swoich radnych), a nie Izba Architektoniczna, próbując uzasadnić utrzymanie swojego monopolu.

II.

Czy jestem "młodym, sfrustrowanym człowieczkiem, który chciałby, a nie potrafi dostać się na aplikację prawniczą i wylewa swoje żale na blogu" ?

Za "młodego" dziękuję. Nikt dawno mnie tak nie nazwał.
Za "sfrustrowanego człowieczka" się nie uważam (choć nie mnie to oceniać). Dla mnie wartością jest moja rodzina - a ta sprawia mi bardzo dużo radości.
Na "aplikację prawniczą" (żadną) nigdy nie zdawałem i chyba nawet nie planowałem zdawać (od 5 roku studiów już zaangażowałem się w pełni w branżę w której jestem aż do teraz).
Na blogu nie "wylewam swoich żali" (bo ich nie mam), ale prezentuję swoje poglądy - do przemyśleń tym, którzy dobrowolnie zechcą się z nimi zapoznać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz