O deregulacji wypowiedziała się prof. dr hab. Ewa Łętowska (była Rzecznik Praw Obywatelskich od 1987 r., a więc schyłku PRL-u, oraz była Sędzia Trybunału Konstytucyjnego od 2002 r., powołana z rekomendacji SLD).
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20131221/letowska-w-polsce-prawo-sluzy-tylko-silnym
Nie będę wielce odkrywczym jeśli zauważę, że w wypowiedziach Pani Profesor lewicowe poglądy nie są skrywane (także w zakresie "deregulacji" - który to wątek również jest poruszony w tym wywiadzie).
Dlaczego ten wywiad przytaczam ?
Bo jest to chyba pierwsza wypowiedź o deregulacji z lewej strony, której autor (autorka) dostrzega problem i próbuje znaleźć własną receptę na poprawienie sytuacji (inna niż "deregulacja"). Jakież to różne od wypowiedzi mec. Kalisza & SLD, który bezideowo bronią regulacji korporacyjnych (a może przede wszystkim członków korporacji ?).
Pani Profesor:
a) dostrzega problem korporacjonizmu w postaci sprzyjania tylko klientom silnym i bogatym, oraz całkowitego wykluczenia z rynku klientów biedniejszych,
b) dostrzega zagrożenie "deregulacji" w postaci niższej jakości usług tańszych,
c) podaje swoją alternatywę dla "deregulacji" w postaci darmowych egzaminów i szkoleń.
Co do dostrzeżenia "problemu" - to w pełni się z Panią Profesor zgadzam. Oczywistym skutkiem regulacji zawodowych jest zawężenie rynku wyłącznie do usług drogich (często również wątpliwej jakości - ale to już inny temat). Powyższe prowadzi do oczywistej konkluzji o wykluczeniu z rynku klientów biedniejszych a często również nawet średnio zamożnych (jak to jest np. na rynku usług prawniczych, gdzie zgodnie z rocznikiem statystycznym zaledwie w 2% spraw występuje profesjonalny pełnomocnik).
Co do zagrożenia deregulacji w postaci niskiej jakości usług tańszych... To zgadzam się z Panią Profesor co do skutku, nie mniej dla mnie to nie jest "zagrożenie" ale "szansa". To właśnie dostępność usług różniących się ceną i jakością tworzy rynek - "windując" stosunek jakości do ceny.
To dzięki temu, że mamy:
- pełną różnorodność chlebów: od "chemicznych" z marketu po 1,5 zł / bochenek, po w pełni naturalne żytnie chleby po 15 zł / bochenek,
- pełną różnorodność szynek: od "chemicznych" z marketu po 9,99 zł / kg, po w pełni naturalne szynki z dzika po 200 zł / kg
...mamy całkiem przyzwoite chleby po 3-4 zł / bochenek (choć piekarze twierdzą, że poziom opłacalności ich produkcji to 6-10zł / bochenek i tyle chcieliby otrzymywać) czy całkiem przyzwoite szynki po 40-50 zł / kg (choć rolnicy i masaże twierdzą, że poziom opłacalności ich produkcji to 60-80 zł / kg i tyle chcieliby otrzymywać).
Moim zdaniem, to właśnie "wycięcie" z rynku usług tańszych i gorszej jakości spowodowało, że Ci usługodawcy którzy otrzymali monopol na swoje usługi mogą bezkarnie podwyższać ceny i obniżać jakość.
Co do recepty w postaci darmowych egzaminów i szkoleń - to według mnie jest ona oparta o błędne założenia.
Nie wiedzieć dlaczego, socjaliści usilnie wiążą cenę z kosztem. Tymczasem cena jest wynikiem równowagi pomiędzy popytem i podażą. Oczywiście co do zasady jest to "Koszt Produkcji + Marża", nie mniej to jest efekt wtórny. Z powodzeniem mogą występować towary sprzedawane poniżej kosztów (np. corocznie tak sprzedaje się karpie w marketach, które w tym roku powinny kosztować ok. 9-10 zł / kg, a kosztowały nawet 7,98 zł / kg) jak i towary sprzedawane wielokrotnie powyżej kosztów (np. luksusowe zegarki sprzedawane po setki tysięcy złotych, choć koszt ich wytworzenia nie przekracza kilku lub kilkudziesięciu tysięcy złotych).
W tym zakresie wystarczającym do obalenia recepty Pani Profesor jest podanie przykładu z mojego grudniowego wpisu: chirurdzy, którzy za egzamin zawodowy nie zapłacili nic lub zapłacili symboliczne 100zł, którzy mieli edukację za darmo... a którzy obecnie, żądają dziesiątek tysięcy złotych miesięcznie (bo... jest ich mało i to pracodawcy o nich zabiegają).
Na marginesie: od mojego wpisu z 16 grudnia 2013 r., w Polsce amputowano ludziom ok. 1000 nóg (średnio po 1 na godzinę), z czego część to efekt znacznie ograniczonej dostępności lekarzy po skrajnej regulacji specjalizacji medycznych w 1997 roku. Czy autorzy i obrońcy tamtych przepisów są gotowi wziąć odpowiedzialność za te i za kolejne amputacje ???
ps.
Z cyklu "nieskazitelni mecenasi" nadesłany mi przypadek z woj. Kujawsko-Pomorskiego - adw. Bartosz P.-M.:
Wyrok w I instancji: http://torun.gazeta.pl/torun/1,35576,13107648,Adwokat_obiecal_przekupic_sledczych__Zostal_ukarany.html
Wyrok w II instancji: http://torun.gazeta.pl/torun/1,48723,14566806,Adwokat_musi_slono_zaplacic_za_oszukiwanie_klientow.html
...a do tego jeszcze kolejne postępowania przed nim.
"Na deser" inny adwokat z Kujawsko-Pomorskiego Włodzimierz W., który jest niewinny (w przeciwieństwie do postrzelonego przez niego chłopaka, który ma "problemy" w związku z całym zdarzeniem): http://express.bydgoski.pl/236975,Sto-kulek-od-pana-adwokata.html.
Co łączy obie sprawy? To że w jednej mamy przypadek adwokata - męża Pani Prokurator, a w drugim adwokata - byłego Prokuratora i Sędziego. I jak tu zwykli obywatele nie mają wierzyć w "prawniczą sitwę"?