poniedziałek, 19 listopada 2012

Kolejny ciekawy wolnorynkowy zawód: "Instruktor Nurkowania"


Obok tysięcy WOLNORYNKOWYCH I NIEZWYKLE ODPOWIEDZIALNYCH ZAWODÓW (m.in. psychoterapeuta, opiekunka dziecięca, mechanik samochodowy, masażysta czy nawet prywatny lekarz/uzdrowiciel), podczas debaty sejmowej w ubiegłym tygodniu min. Gowin dołączył jeszcze jeden: Instruktor Nurkowania.

Oto cytat jego wypowiedzi (za stenogramem sejmowym):
„Wielu z państwa wyraża obawę, czy na przykład poszerzenie dostępu do zawodu trenera, ale też innych zawodów nie obniży jakości usług albo wręcz nie zagrozi zdrowiu czy życiu klientów, odbiorców tych usług. Proszę państwa, trudno wskazać zawód bardziej bezpośrednio wiążący się z zagrożeniem dla życia klienta niż zawód instruktora nurkowania. A tak się składa, że ten zawód jest zawodem nieregulowanym ani w Polsce, ani nigdzie indziej. I jakoś nie słychać o tym, żeby Polacy masowo tonęli podczas lekcji instruktażu nurkowania. Dlaczego nie słychać? Dlatego że reguluje to rynek, o którym tutaj z lewej strony słyszałem tyle krytycznych uwag, i reguluje to zdrowy rozsądek Polaków. W jaki sposób? Ano w taki, że teoretycznie rzecz biorąc, instruktorem nurkowania może być każdy z nas, nawet jak nie umie pływać, z formalnego punktu widzenia. Ale w praktyce klienci zachowują się w sposób racjonalny, szukają ludzi, którzy mają potwierdzone kwalifikacje. Jest dobrowolny międzynarodowy certyfikat, którego zdobycie jest niezwykle trudne. Jeżeli ktoś ma ten certyfikat, to znaczy, że jest naprawdę wybitnym instruktorem nurkowania. I to właśnie ci instruktorzy nurkowania znajdują klientów. Jestem przekonany, że tak będzie też z certyfikowanymi pośrednikami nieruchomości, zarządcami nieruchomości itd., pod warunkiem że certyfikaty, które będą nadawać ich korporacje, dobędą sobie renomę poświadczoną jakością pracy osób posiadających te certyfikaty.”

No właśnie…
Jakoś nie słychać o utonięciach podczas lekcji nurkowania, a tymczasem „mecenasi” (o rzekomo nieskazitelnych charakterach i najwyższych przymiotach osobistych) pojawiają się przy okazji każdej większej afery w tym kraju.
Przykłady tylko z tego roku:
Afera „taśmy PSL’u” – prezes-słup, który pozwalał „dyrektorowi generalnemu” (działaczowi PSLu) wyjść ponad ustawę kominową to nie kto inny jak „mecenas”.
Afera „Amber Gold” – wystarczy przejrzeć skład „niedoszłej” Rady Nadzorczej tej spółki, z której mecenas wypisywał się z medialnym hukiem, gdy tymczasem Sąd uznał, że na skutek błędów w statucie spółki Rady Nadzorczej… nigdy nie było.
….i takie przykłady można by mnożyć i mnożyć…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz