piątek, 11 stycznia 2013

Ograniczenie przepływu usług... W czyim interesie?

Jak trafnie przypomina LUCKY w komentarzu do mojego ostatniego wpisu (dot. maklerów) - jednym z celów istnienia regulacji zawodowych jest ograniczenie transgranicznego przepływu usług. 
W skrócie chodzi o to, aby pracę mieli członkowie Polskich Korporacji Zawodowych, a nie ("za przeproszeniem") Obcokrajowcy.
LUCKY podaje tu przykład "Doradców Inwestycyjnych" (korporacja zawodowa licząca ok. 300 członków, której istnienie i wymogi zawodowe skutecznie powstrzymują wchodzenie do Polski obcych Funduszy Inwestycyjnych).

Już nawet abstrahuję od tego, że taka przesłanka utrzymywania Regulacji Zawodowych jest sprzeczna z art. 31 Konstytucji RP....

Po prostu takie postawienie sprawy jest ze wszech miar sprzeczne z interesem obywateli i służy wyłącznie osobom wykonującym zawody regulowane!


1. Ograniczenie konkurencji.

Jak się łatwo domyśleć, ograniczenie w swobodnym przepływie usług poprzez systemy krajowych  zezwoleń/licencji/korporacji wręcz zabija konkurencję!
Polacy muszą korzystać z Polskich usługodawców na rynkach regulowanych (choćby byli oni największymi partaczami), a nie mogą korzystać z usługodawców zagranicznych (choćby byli oni światowej klasy specjalistami).

Doskonały przykład podaje LUCKY - Fundusze Inwestycyjne, które obowiązkowo muszą być zarządzane przez polskich licencjonowanych Doradców Inwestycyjnych (w liczbie około 300).

To skutecznie hamuje wejście do Polski zagranicznych Funduszy Inwestycyjnych (o licencję nie tylko bardzo trudno, ale też żaden rozsądny zagraniczny fundusz nie odda zarządzania swoim portfelem Polskiemu Doradcy Inwestycyjnemu tylko dlatego, że ten... posiada licencję). 

Skutek tego taki, że Polacy muszą inwestować poprzez Polskie Fundusze Inwestycyjne, które są baaaaaardzo przeciętnie zarządzane (-wyniki funduszy każdy może sobie je przeanalizować), natomiast nie mogą inwestować za pomocą dużych i renomowanych zagranicznych funduszy (które inwestują z sukcesami nawet w czasach najgłębszego kryzysu).

Tak więc za ochronę 300 (słownie: trzystu) sowicie opłacanych miejsc pracy dla Doradców Inwestycyjnych płacą wszyscy inwestorzy będąc skazanym na przeciętne polskie fundusze inwestycyjne.

A co z tymi 300 miejscami pracy dla Doradców Inwestycyjnych po ewentualnej "deregulacji"... Jeśli są naprawdę dobrzy w tym co robią, znajdą pracę nawet za lepsze pieniądze niż dziś! A jeśli są raczej kiepscy... cóż .. zamiast ciągnąć "w dół" wyniki Funduszy Inwestycyjnych i rujnować finanse klientów będą musieli sobie znaleźć inne zajęcie w życiu. 

2. "Jak ty jemu tak on tobie".

Oczywiście ochrona własnego rynku po przez "regulacje zawodowe" to nie tylko polska specyfika - ale też kilku innych krajów. To jest jak "samo nakręcająca się spirala" - również przeciwko interesowi klientów.

Oto w Polsce nie może oprowadzać po Krakowie wycieczek przewodnik Włoch (bez polskiej licencji). Tak samo we Włoszech po Rzymie nie może oprowadzać przewodnik Polak (bez włoskiej licencji).
Niby wszystko zgodnie ze starą zasadą "oko za oko, ząb za ząb".

Skutek jest tego taki, że:
Włosi w Krakowie - zamiast posłuchać o Królowej Bonie i włoskich artystach tworzących dla Polskich Królów, słuchają (łamanym włoskim) o "Polsce od morza do morza" (nie wiedząc nawet o jakie morza chodzi).
Polacy w Rzymie - zamiast chodzić szlakami Jana Pawła II (czego pewnie sporo osób by oczekiwało), słuchają o "Imperium Rzymskim panującym dawno temu nad całym cywilizowanym światem".

Co oczywiste, zniesienie barier w Polsce "uszczęśliwi" włoskich turystów, ale nie spowoduje automatycznie, iż tego typu bariery znikną dla Polaków we Włoszech.
Nie mniej każdy krok jest ważny.
Lepiej otwierać działalność w Polsce dla przedsiębiorców zagranicznych i cierpliwie czekać na kontr-reakcję (co będzie w interesie polaków), niż wszystko zamykać (powodując zamknięcie się zagranicy na Polaków - co nie jest w niczyim interesie... poza wąską grupą korporacyjnych usługodawców). 

3. Sprzeczność z elementarnymi założeniami, które legły u podstaw utworzenia Unii Europejskiej.

Wolny przepływ usług to jeden z filarów Unii Europejskiej !!!
Nie da się ukryć, że jest on często "obchodzony" (szczególnie w południowej części europy, gdzie nadal króluje spuścizna Mussoliniego) poprzez licencje/korporacje/zezwolenia (gdzie wystarczy wymóg znajomości jakiejś specyfiki danego kraju, aby "odpadło" 99% zagranicznych kandydatów).

Nie mniej UE za jeden ze swoich podstawowych celów uznaje strzec "wolnego przepływu usług" (tak aby "zasada wzajemności" nie była naruszana w poszczególnych krajach - ku zadowoleniu wszystkich obywateli UE).

Dlatego bardzo krótko - jeśli ktoś postuluje utrzymanie jakiejś regulacji zawodowej "celem ochrony polskich pracowników", niech najpierw podniesie postulat wystąpienia Polski z UE !!!

Ps.
Ostatnio do granic absurdu argument "ochrony polskich miejsc pracy" sprowadziła korporacja rzeczników patentowych!
Korporacja ta wypowiedziała się przeciwko Patentowi Europejskiemu, wcale nie z uwagi na interes polskich wynalazców czy polskich przedsiębiorców korzystających z wynalazków - ale argumentując to ochroną monopolistycznej pozycji polskich rzeczników patentowych i ich miejsc pracy (rzeczników patentowych w Polsce jest około 900) !!!
Panie i Panowie Rzecznicy Patentowi! Jeśli jesteście takimi "specjalistami" jak o sobie piszecie, to doskonale poradzicie sobie z konkurencją zagraniczną, szczególnie, że ta konkurencja w większości krajów działa na zasadach wolnorynkowych (a wiec bez skomplikowanych wymogów wykształcenia, aplikacji, doświadczenia, egzaminów itd. itp.).
...no chyba, że obawiacie się takiej konkurencji ???    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz