piątek, 8 listopada 2013

Niewydlone sądownictwo nadal bez diagnozy i recepty (vide Raport FOR)

Fundacja Obywatelskiego Rozwoju (by L. Balcerowicz) opublikowała "Analizę 17/2013: Sądy na wokandzie 2013. Przejrzystość i wydajność pracy" - dotyczącą w głównej mierze przewlekłości postępowań w polskich sądach.
Analiza ta jest tyleż ciekawa co... bezwartościowa. 
Stwierdza ona fakt powszechnie znany (opieszałość polskich sądów jest tak oczywista, że szkoda czasu na jej opisywanie i robienie badań opinii z których wynika, że dla ponad połowy polaków to jest główna przyczyna niezadowolenia z wymiaru sprawiedliwości). Analiza ta niestety nie stawia diagnozy, ani nie daje recepty.
W zasadzie jedyną jej wartością jest, wskazanie co nie jest przyczyną opieszałości polskich sądów.
I tak, nie jest nią:
- brak sędziów (pod względem ilości sędziów na 100.000 mieszkańców jesteśmy na 8 miejscu w UE, oraz na 1 miejscu pośród dużych krajów UE),
- niedofinansowanie (pod względem nakładów na wymiar sprawiedliwości w przeliczeniu na mieszkańca jesteśmy na 2 miejscu w UE, za Słowenią).
- informatyzacja (ta uzyskuje obecnie bardzo wysokie oceny, co wynika z tej oraz poprzednich Analiz FOR).
Może wreszcie warto pokusić się o analizę co jest tą przyczyną opieszałości polskiego wymiaru sprawiedliwości? Dlaczego tak jest, że:
Proces Josefa Fritzla z Austrii (skazanego na dożywocie) trwał około 1 tygodnia.
Proces Andeada Brevika z Norwegi (skazanego na 21 lat więzienia) trwał około 3 miesiące.
A u nas (ewentualnie jeszcze np. we Włoszech gdzie proces kapitana statku Costa Concordia... dopiero się rozpoczął, po ok. 1,5 roku od tej katastrofy) ???... Kto miał doczynienia z Sądem wie jak jest.
Oczywiście przyczyn jest wiele. M.in.:
- chory system "pisemnych uzasadnień wyroków" (które zajmują sądom bardzo dużo czasu, a które to uzasadnienia, będąc pisanymi w znacznej części przez przypadkowych asystentów sędziów, nie mają nic wspólnego z rzeczywistymi motywami wyroku i stanowią jedynie analizę prawną odpowiednio "naciągniętą" pod wcześniej wydany wyrok).
- chory system "biegłych sądowych" (najczęściej emeryci dorabiający kilkaset złotych do emerytury, którym się wydaje, że znają się na wszystkim).
- chory system "wyznaczania rozpraw co kilka miesięcy" (bo pomiędzy rozprawami musi wydarzyć się masę zbędnych czynności formalnych).
i na koniec, last but not least:
- chory monopol korporacji zawodowych na reprezentację przed Sądami.
Oto ok. 14.000.000 spraw sądowych rocznie obsługuje maksymalnie 35.000 Adwokatów i Radców (a w rzeczywiści jedynie ułamek z nich to "procesualiści", ponieważ znaczna część obsługuje biznes). Skutkiem tego, zgodnie z rocznikiem statystycznym, w tylko 2% spraw występują profesjonalni pełnomocnicy. Czy nie warto aby w pozostałych 98% stronom pomagali choćby nawet studenci prawa, albo prawnicy po licencjacie? Będą oni i tak znacznie lepiej przygotowanymi do prowadzenia procesu od swoich klientów (najczęściej nie mających nic wspólnego z prawem) - co znacznie ułatwiłoby pracę Sędziom.
To pytanie pozostawiam ma  kolejną "Analizę FOR".

ps.
No i kolejny adwokat "ma problemy z prawem" (i to nie małe!):
Jastrzębie Zdrój:  





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz